Wczoraj było za dużo alkoholu. Stanowczo. Za dużo słów, których dziedzictwem są wstyd i wyrzuty sumienia. Czyny, o które też się obwiniasz. Deszcz, nerwy, stres, ból głowy. Wyżywasz się na wszystkich dookoła. Nie wiesz dlaczego, nie wiesz po co. Po prostu każdy człowiek tak niesamowicie irytuje. No i ta pogoda. Ludzie w kolejkach zbyt głośno oddychają, jakieś dziecko zaczyna płakać, co tylko jeszcze bardziej nakręca. Wracasz do domu, oglądasz kolejny odcinek ulubionego serialu i wszystko mija. Oddech, spokój. Patrzysz trzeźwo i na samo wspomnienie siebie sprzed kilku godzin, pobłażliwie unosisz kącik ust. Nie byłeś sobą. Tak samo jak wczorajszej nocy. To wina alkoholu, muzyki i towarzystwa. Zapomnij. Nie liczy się.

Ale kim jesteś?

Nie można być sobą. Jednym. Można by było być soboma, o ile istniałaby liczba mnoga.
Tak sobie myślę, dochodząc do wniosku, że to za bardzo złożone. Nie zakładasz masek, kiedy ”nie jesteś sobą”, bo zwykle jednak jesteś, choć wolałbyś, żeby było inaczej. Reagujesz na sytuacje, które w danym momencie się dzieją. I reagujesz według własnych wewnętrznych praw, które też nie są stałe.  Czarno – białe scenariusze nie istnieją.

Zdefiniowanie siebie przychodzi mi z trudem. Mogę się określić, jednak nie z całą pewnością. Wszystko ma wpływ, wszystko w jakimś stopniu odciska swoje piętno. Co z tego, że na ogół jestem dobra i spokojna, skoro bywają wyjątki? I czasem sama się zastanawiam, jak taka mała pierdoła mogła zburzyć cały mój spokój. Mogła, jesteśmy tylko ludźmi, to normalne, że różnie reagujemy. Że czasem zachowujemy się niezrozumiale dla samych siebie. Duża część nas to nieintencjonalne procesy. A skoro nie mamy na nie wpływu, to i nie jesteśmy w pełni autonomiczni. Takie marionetki własnej przeszłości, matki schematów zachowań. Ale to nie znaczy, że robiąc coś wbrew sobie, nie jesteś sobą. Maski istnieją, ale nie zawsze to one grają główną rolę. Czasem to po prostu inna z naszych twarzy.

Wszystko rozbija się o świadomość. Idziesz na rozmowę o pracę i silisz się na uśmiech, próbując zachować spokój i normalny ton głosu. Jesteś miły, mimo, że w środku gotujesz się, słysząc sarkastyczny ton głosu rozmówcy. To jest maska – kiedy udajesz i wiesz, że to robisz.
Ale na imprezie, zamieniając się w towarzyskie zwierzę, zagadując do obcych ludzi i rzucając zabawnymi historiami na prawo i lewo, pokazujesz po prostu swoją inną twarz. Zapalnikiem pewnie był alkohol, który dał poczucie swobody. Otworzył Cię i spowodował, że pokazałeś się z zupełnie innej strony, której Twoi znajomi nie znają. I to normalne, że są zdziwieni – to dla nich nowość. Ale to nie znaczy, że cokolwiek udajesz. Ten inny, towarzyski Ty siedzi gdzieś w środku przez cały czas, może i dość głęboko, ale jednak czasem wychodzi na powierzchnię. Dobrze się bawi i nie czuje się źle, nie czuje, że robi coś wbrew sobie. Negatywny nastój może zaatakować, kiedy euforia opadnie, wraz z ilością alkoholu we krwi. Ale to nie znaczy, że wtedy udawałeś – byłeś po prostu innym sobą, który na ogół się nie wychyla, dlatego go nie znasz, dlatego czujesz się dziwnie, kiedy przyjmujesz z powrotem “swoją” twarz – tę pożądaną i najczęściej obecną.

Jasne, że możesz czuć wyrzuty sumienia, że nie wszystkie twarze są pożądane. Więc jeśli coś przeszkadza Ci w życiu w zgodzie ze sobą, pracuj nad tym. Myślę, że najważniejsze to zauważać te swoje twarze. Wiedzieć co, jak i dlaczego na nas wpływa. Wiedzieć, że te twarze są totalnie różne. Polub siebie – jasne, zrób to, o ile Twoje inności powodują, że się rozwijasz. Ale po co akceptować całego siebie? Akceptacja to nie to samo co lubienie. Więc jeśli jakaś część jest jedynie akceptowalna, ale czujesz, że nie daje żadnych pozytywów, to ją zmień. Będzie trudno, bo to wymaga jednak modyfikacji własnej osobowości, która z kolei zakłada śmierć jakiejś części Ciebie. A już tak mamy, że czujemy się bezpiecznie w tym co znamy, nawet jeśli to szkodzi. Dlatego tak trudno czasem się zmienić. Bo z jednej strony chcemy zmian, a z drugiej wymaga to wypłynięcia z naszej bezpiecznej przystani własnej osobowości. Trudno przyznać się przed samym sobą, że zrobiło się coś nie tak, zawsze łatwiej upatrywać winy w otoczeniu. Samoświadomość to klucz do życia w zgodzie z samym sobą. Z samymi soboma.

Autor: Ela Burdzik

_____
Źródło grafiki: szczęście i smutek