Od lat 90. technologia przejmuje władzę nad kolejnymi aspektami ludzkiego życia. Radia, telewizory, komputery, telefony komórkowe… to wszystko ma na nas wpływ i wywołuje pewne działania. A jak wpływa na rozwój tych jeszcze nienarodzonych?

Technologia w badaniach ciężarnych

Pomimo że diagnostyka prenatalna stosowana jest już od V wieku p.n.e., dopiero w drugiej połowie XX wieku ludziom dane było po raz pierwszy zobaczyć żywe dziecko w czasie ciąży. Ian Donald jako pierwszy zaprezentował współpracownikom nienarodzony płód. Użył w tym celu ultradźwięków, znanych szerzej jako metoda USG, które umożliwiły kolejnym odważnym medykom podjęcie działań ratujących życia wielu nienarodzonych. Aby osiągać lepsze wyniki, także lekarze musieli się rozwijać. W latach 80. Amerykanie rozpoczęli intensywne badanie i zabiegi na płodach owczych i małpich, a zaproponowane przez NASA rozwiązania chirurgiczne pozwoliły m.in. na drenaże u płodów z wodogłowiem. Stopniowe postępy technologiczne, szczególnie te dotyczące informatyki, ułatwiały znacząco zarówno pracę, jak i edukację kolejnych pokoleń lekarzy.

Obecnie nadal wykorzystuje się badania ultrasonograficzne, jednak diagnostyka prenatalna w dużym stopniu skupia się wokół umożliwionych przez rozwój m.in. biotechnologii i mikrobiologii badań genetycznych. Są one nieinwazyjne, więc nie stanowią ryzyka dla matki ani dla dziecka, i  częściej są bardziej kompleksowe niż ingerujące w organizm odpowiedniki. Jednak ułatwienia w pewnych aspektach prowadzą do pojawienia się problemów w innych. Testy po pobraniu próbek krwi czy śliny mają pomóc w uzyskaniu informacji o chromosomach i wszelkich mutacjach, jakie mogą w nich wystąpić. Aby takie „przetłumaczenie” informacji się udało, potrzeba zastosowania przede wszystkim metody PCR, pozwalającej na powielanie cząsteczek DNA, której prowadzenie na szerszą skalę umożliwił właśnie rozwój technologiczny.

Dość często przytaczany jest także problem moralności w przypadku traktowania nienarodzonych. W końcu nie sposób przewidzieć czy ludzie, świadomi tego, jakie predyspozycje ma ich dziecko lub ogólnie ich genotyp, nie będą chcieli dokonywać selekcji, by stworzyć „lepszego człowieka”, co zresztą miało już miejsce w historii.

Muzyka w życiu płodu

Początki muzykoterapii sięgają drugiej połowy XX wieku, jednak szersze badania wpływu muzyki na płód odbywają się dopiero w wieku obecnym. To znaczące opóźnienie wiąże się z faktem, że wcześniej ginekolodzy i położnicy nie dysponowali technologiami niezbędnymi do badania fizjologicznej aktywności płodu ujawniającej jego samopoczucie, a pośrednio także rozwój. Aktualnie lekarze zdolni są obserwować zarówno aktywność neuronów, jak i tętno oraz mimikę nienarodzonego dziecka, dzięki czemu mogą wyciągać pewne wnioski dotyczące wpływu muzyki na płód.

Jak dowiedziono, dziecko słyszy już w 20 tygodniu ciąży, a ponadto rozróżnia dochodzące do niego dźwięki, dzięki czemu ma preferencje dotyczące muzyki. Badania potwierdziły, że płody w tym okresie największy i bardzo pożądany dla rozwoju spokój zachowują przy dźwiękach kontrabasu, fagotu, wiolonczeli czy chopinowskich dzieł fortepianowych.

W 2002 roku przeprowadzono badanie dotyczące wpływu muzyki na płód, do którego użyto słuchawek kładzionych na brzuch. Działo się to zaledwie 72 godziny przed porodem, a utworem, który jako pierwszy w tak dobrej jakości wysłuchać mieli mali badani był Little Brown Jug. Dzieci nie miały łatwo – usłyszały tę piosenkę 80 razy w przeciągu czterech godzin. Co istotne grupę kontrolną dla eksperymentu stanowiły kobiety, które, podobnie jak grupa badana, nosiły na brzuchach słuchawki, jednak nie rozbrzmiewały z nich żadne dźwięki. Wyniki badania jasno wykazały, że muzyka nie jest obojętna nienarodzonym dzieciom, nawet gdy już przyjdą na świat. Pociechy kobiet, które na brzuchach miały słuchawki grające muzykę, wykazywały znacznie większą aktywność zarówno w brzuchu, jak i po opuszczeniu go, a ponadto były w stanie dłużej zachować czuwanie. Wyniki tego badania dały sceptykom jasno do zrozumienia, że muzyka wpływa na płód. Co ciekawe dowiedziono także, że sposób reagowania płodu na tzw. dźwięki stresowe, czyli głośne czynniki o niesprzyjającej częstotliwości, może być pierwszym prognostykiem osobowości dziecka. Można to stwierdzić na podstawie tego, jak duże i gwałtowne zmiany tętna wywołuje tak nagły bodziec.

Sztuczna macica – szansa dla  zbyt małych

W 2017 roku naukowcy ze Stanów Zjednoczonych udowodnili, że z pomocą sztucznej macicy można utrzymać przy życiu przedwcześnie urodzone jagnię. Biorąc pod uwagę, że wcześniaki rodzą się dość często, a z grona dzieci, które musiały przyjść na świat z czteromiesięcznym pośpiechem, przeżywa jedynie połowa (i to tylko w państwach o wysokich dochodach), szersze badania dotyczące tego przedsięwzięcia wydają się konieczne. Aktualnie projekt mający wspierać najwcześniej urodzone dzieci badany jest przez grupę specjalistów akademickich, zrzeszonych we współfinansowanym przez Unię Europejską projekcie PLS (Perinatal Life Support System: Integration of Enabling Technologies for Clinical Translation). Naukowcy zaplanowali pięcioletnie prace, mające doprowadzić do powstania prototypu sztucznej macicy. Zwiększy to szanse na przeżycie dzieci, które za bardzo się spieszyły, a także tych zmuszonych do przyjścia na świat, oraz umożliwi redukcję pewnych wad prenatalnych.

Jak widać, rozwój technologii dość ściśle wiąże się z rozwojem prenatalnym, a więc też postępem społeczeństwa jako takiego. Udoskonalanie technik badania może ułatwić zarówno etap ciąży, jak i dalsze życie kobiety i dziecka.

Autor: Weronika Kłysz
Grafika: pixabay.com