Pod koniec XX wieku Terence McKenna wysnuł hipotezę, iż w czasach prehistorycznych człowiek rozwinął język, kulturę i duchowość głównie dzięki psychodelikom. W XXI wieku w wielu krajach pozostają one jednak zakazane i demonizowane. Czy naprawdę mają tak szkodliwy potencjał, jak się powszechnie uważa? Na to i inne pytania związane ze stosowaniem psychodelików odpowie Norbert Jamróz, psycholog i członek Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego.

 

Zajmuje się Pan terapią psychodeliczną. Na czym ona polega i w jakich przypadkach jest najbardziej skuteczna?
Nie zajmuję się terapią psychodeliczną, choć jest ona oczywiście w obszarze moich zainteresowań i wiążę z nią swoją zawodową przyszłość. Obostrzenia prawne czynią ją nielegalną w Polsce i w większości krajów na świecie. W Polsce substancje psychodeliczne znajdują się w grupie I-P (substancje o braku zastosowań medycznych i wysokim potencjale nadużywania), co w świetle dostępnych badań niewiele ma wspólnego ze stanem faktycznym, ale taką mamy niestety sytuację prawną. Zajmuję się natomiast integracją psychodeliczną, która polega na udzielaniu pomocy użytkownikom tych substancji w lepszym zrozumieniu ich doświadczenia i wprowadzeniu w życie zmian, czyli, w dużym uproszczeniu, zintegrowaniu doświadczenia psychodelicznego z życiem.
Integracja jest jedną z faz terapii psychodelicznej, na którą składają się jeszcze: faza przygotowawcza oraz sesja dawkowania substancji. Każda z tych faz ma swoje cele. Na przykład, podczas przygotowania prowadzi się pogłębiony wywiad, przeprowadza testy psychologiczne i fizjologiczne, psychoedukację na temat natury doświadczeń psychodelicznych, buduje się relację terapeutyczną oraz ustala kluczowe kwestie dotyczące sesji podania psychodeliku. Podczas fazy dawkowania kluczowe jest bezpieczeństwo, postawa akceptacji i wsparcie terapeutów. Integracja to, jak już wspomniałem, proces włączania tego doświadczenia w życie. Tu ważne jest empatyczne słuchanie, pomoc w zrozumieniu kluczowych wglądów, zrozumienie wartości oraz wsparcie we wprowadzaniu zmian.
Terapia psychodeliczna jest obiecującym i wciąż badanym sposobem leczenia, który dość istotnie różni się od stosowanych do tej pory metod psychiatrycznych. Jest to raczej proces psychoterapeutyczny, w który wkomponowane jest zażycie psychodeliku. Dotychczasowe badania potwierdziły skuteczność terapii wspieranej psychodelikami m.in. w leczeniu: depresji, zaburzeń lękowych, zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych, zespołu stresu pourazowego, uzależnień i lęku związanego z zagrożeniem życia u osób chorych terminalnie. Obecnie trwa wiele badań, które mają na celu wyjaśnić psychologiczne i neurobiologiczne mechanizmy działania tych substancji.

Jaką rolę pełnią w terapii psychodeliki? Czy nie jest tak, że człowiek właśnie traci wtedy kontakt z rzeczywistością?
Słowo psychodelik (gr. psyche – dusza i delos – ujawnić, objawić) oznacza ujawniający umysł. Pozwala on nam zajrzeć głębiej w siebie i dotrzeć do treści, które nie są dostępne w codziennym stanie świadomości. Między innymi na tym polega jego terapeutyczna moc – pozwala nam spotkać się z tym, co jest w nas, zamiast tłumić doświadczenie i uciekać od niego. Na tym polega też wyjątkowość psychodelików pośród innych substancji psychoaktywnych, takich jak np. alkohol, tytoń, opioidy, stymulanty albo benzodiazepiny, które raczej pozwalają chwilowo stłumić objaw, uniknąć trudnych emocji, uciec od natrętnych myśli. Wiele badań potwierdza, że takie unikanie doświadczania prowadzi w konsekwencji do nasilenia problemu.
Człowiek pod wpływem psychodeliku przejściowo doświadcza inaczej tzw. codzienności. Nie chciałbym, żeby ktoś odczytał to jako możliwość ucieczki od rzeczywistości. Jest to raczej proces poszerzenia i pogłębienia jej o to, co w nas.

Czy ten rodzaj terapii jest skuteczniejszy od tradycyjnej psychoterapii? A może niesie ze sobą jakieś zagrożenia?
Myślę, że psychoterapia powinna zawsze być pierwszym wyborem. Dla wielu osób będzie zupełnie wystarczającym procesem, który pozwoli poznać siebie, radzić sobie lepiej z problemem i żyć życiem zgodnym z własnymi wartościami. Psychodeliki mogą być użyteczne tam, gdzie terapia nie jest już w stanie pomóc albo istniejące mechanizmy obronne uniemożliwiają dalszą pracę. Wtedy można rozważyć terapię psychodeliczną jako jedną z opcji. Jedną z opcji, ponieważ jest wiele innych poza farmakologicznych metod, które mogą być równie skuteczne, np. medytacja albo oddychanie holotropowe.
Psychoterapia jest też dobrym wstępem do doświadczenia psychodelicznego. Pracując nad integracją doświadczeń psychodelicznych, widzę wyraźną różnicę u osób, które przed takim doświadczeniem podjęły terapeutyczną pracę nad sobą. Zresztą uważam, że naprawdę dobre efekty może przynieść zintegrowanie psychoterapii, medytacji i – jeśli to konieczne – na jakimś etapie psychodelików.
Jeżeli chodzi o zagrożenia związane z psychodelikami, to przede wszystkim musimy pamiętać, że są to substancje zakazane przez prawo. Posiadanie ich wiąże się z ryzykiem trafienia do więzienia. Kolejne ryzyko, związane również z obecnym stanem prawnym, to czystość substancji – brak możliwości zakupu z legalnych i bezpiecznych źródeł naraża użytkowników na zakup zanieczyszczonej substancji, która może okazać się niezwykle niebezpieczna dla zdrowia i życia. Dlatego istotne jest każdorazowe badanie substancji testami kolorometrycznymi. Psychodelików nie powinny zażywać osoby, które mają poważne choroby psychiczne lub zaburzenia osobowości, a nawet przypadki takich chorób czy zaburzeń w rodzinie. Ryzykiem jest również niewłaściwy kontekst – brak przygotowania, zadbania o bezpieczeństwo w trakcie doświadczenia psychodelicznego wiązać się może z nasileniem problemów psychicznych, np. nasileniem lęku, depresji lub stanu psychotycznego.

Co jeśli podczas terapii pacjent doświadczy bad tripa? Czy nie spowoduje to jedynie pogorszenia się jego stanu?
To zależy jak zdefiniujemy sobie to słowo. Jeśli nazywamy nim spotkanie się z tym, co trudne, uświadomienie sobie jakiejś niewygodnej prawdy o nas samych albo dotarcie do wypartego traumatycznego doświadczenia, to przy odpowiednim wsparciu obecnego przewodnika i dalszej terapii integrującej takie doświadczenia mogą przyczynić się do rozwoju i wzrostu. Dla mnie jednak bad trip to coś więcej. Wynikać on może (poza niewłaściwym settingiem) z unikowej reakcji na ujawnione w zmienionym stanie świadomości treści. Może to przyczynić się do amplifikacji trudnych emocji, przerażających doświadczeń wizualnych i w konsekwencji prowadzić do pogorszenia stanu psychicznego, np. nasilenia lęku, a nawet wystąpienia stresu pourazowego. W takiej sytuacji polecam jak najszybciej terapię ze znającym temat psychodelików psychoterapeutą.
Dlatego właśnie tak istotne jest przygotowanie do sesji oraz obecność w trakcie doświadczenia psychodelicznego zaufanej i wykwalifikowanej osoby. Ważne jest również bezpieczne miejsce, w którym to doświadczenie się odbywa, odpowiednie nastawienie i intencja. Równie ważnym procesem jest później integracja z codziennym życiem.

Psychodeliki tworzą nowe, nieistniejące światy, czy wręcz odwrotnie, są po prostu pewnego rodzaju bramą?
Bardzo podoba mi się tu metafora, którą stosuje Stanislav Grof – amerykański naukowiec, terapeuta i psychiatra czechosłowackiego pochodzenia, który w latach 50. i 60. prowadził badania nad psychodelikami. Uważa on, że psychodeliki mogą być dla psychologii i psychiatrii tym, czym dla biologii jest mikroskop, a teleskop dla astronomii, bowiem narzędzia te umożliwiają badanie stanów, które nie są dostępne do bezpośredniej obserwacji. Dobrze wiemy, że narzędzia te nie tworzą odległych galaktyk czy świata komórkowego, ale pozwalają na badanie czegoś, co już istnieje.
Odpowiadając więc na pytanie – psychodelik jest raczej narzędziem, które, stosowane prawidłowo i z szacunkiem może pomóc nam zajrzeć głębiej w siebie czy, jak to Pani ładnie ujęła, przekroczyć bramę.

Czy przez wzgląd na polskie realia trudno jest zajmować się taką dziedziną nauki?
Stan prawny w Polsce utrudnia prowadzenie badań na ludziach. Nie pomaga również niska społeczna świadomość na temat tych substancji, która niestety dotyczy również wielu specjalistów zdrowia psychicznego. Nie rozumieją oni często wyraźnej różnicy pomiędzy psychodelikami a innymi groźnymi dla zdrowia i silnie uzależniającymi substancjami. Nie twierdzę, że zagrożeń nie ma, ale przy właściwej edukacji i stworzeniu odpowiedniego kontekstu do terapeutycznego zażywania psychodelików możemy się wiele nauczyć i zyskać jako społeczeństwo.
Sytuacja jednak powoli się zmienia. Psychodeliki wchodzą do mainstreamu. Czy tego chcemy, czy nie, obserwujemy rosnące zainteresowanie ze strony mediów, coraz więcej osób poszukuje informacji i profesjonalnej wiedzy na ten temat. Wielu polskich naukowców jest zainteresowanych tą tematyką, i nie mam wątpliwości, że badania nad tymi substancjami ruszą wreszcie również u nas.
Na dziś temat jest trudny, ale i niezwykle fascynujący, i rozwojowy.

Od dziesięciu lat praktykuje Pan także medytację uważności. Jakie są największe korzyści płynące z tego rodzaju medytacji?
Medytacją zainteresowałem się ze względu na własny problem z ADD (ang. attention deficit disorder). Nie spodziewałem się jednak, że praktyka ta wniesie tak wiele do mojego życia. Uważność pomogła mi zatrzymać się i stopniowo wyswobodzić z pędzącego i wykańczającego życia, które zresztą sam sobie zafundowałem. Pomogła podjąć świadomą refleksję na temat tego, czym jest życie, nad jego sensem i własnymi wartościami. W końcu dokonywać zmian, które widzę i wierzę, że są dla mnie dobre.
Badania pokazują, że regularna praktyka uważności może pomóc w wielu problemach współczesnego świata, m.in. depresji, stresie, lęku i bólu. Może poprawić także relacje intra- i interpersonalne, przez co z tej praktyki mogą coś wynieść nie tylko populacje kliniczne, ale praktycznie każdy. Może wpłynąć również na rozwój duchowy i to niezależnie od tego, czy jesteśmy osobami osadzonymi w jakimś systemie religijnym, czy postrzegamy siebie jako ateistów.
Interesuje mnie również komplementarność psychodelików i medytacji uważności. Wiemy, że obie praktyki oddziałują w mózgu na sieć standardowej aktywności – DMN (ang. Default Mode Network) oraz, że czasowa dezaktywacja tej sieci jest związana z subiektywnie odczuwaną zmianą świadomości, poczuciem jedności z innymi i światem oraz utratą jednostkowego „ja”. Jestem przekonany, że medytacja uważności może być pomocna na każdym etapie procesu psychodelicznego, tj. przygotowania, sesji, dawkowania i integracji.

Jakie książki bądź strony internetowe mógłby Pan polecić osobom zainteresowanym tematem?
Myślę, że zarówno osoby, dla których temat jest nowy, jak i osoby posiadające wiedzę na temat psychodelików będą mogły rozwinąć się, sięgając po pozycje takie jak:
Czy psychodeliki uratują świat? Macieja Lorenca,
Renesans Psychodeliczny Bena Sessa,
Przewodnik Psychodelicznego Podróżnika Jamesa Fadimana.
Jeśli chodzi o polskojęzyczne strony internetowe, to polecam witrynę psychodeliki.org Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego oraz witrynę, którą współtworzę – psychodelicznaintegracja.pl.

Przypominamy, że stosowanie substancji psychoaktywnych jest w Polsce nielegalne, a celem artykułu jest jedynie poszerzenie wiedzy teoretycznej na temat psychodelików.

Rozmawiała: Ela Burdzik