Kiedy wsiadam do autobusu otacza mnie znajomy zapach. Niestety nie należy on do najprzyjemniejszych, chociaż każdy dobrze go zna i może spotkać niemal wszędzie – w domu czy przed uczelnią.
Często mówi się, że do wszystkiego można się przyzwyczaić. Pewnie by tak było, ale są osoby, które nie palą. Nie potrzebują tego, a przede wszystkim nie chcą. Ku mojemu zdziwieniu pali coraz więcej moich znajomych. Czasami mam wrażenie, że staje się to po prostu modne. Jedna osoba wyciąga paczkę i częstuje resztę. Może głupio odmówić albo stać z boku i patrzeć? A może jeden dymek do piwa nikomu nie zaszkodzi? Mimo, że motyw walki z papierosem pojawia się tak często, niewiele osób w ogóle się tym przejmuje. Chociaż pewnie wypadałoby powiedzieć – niewielu palaczy. Trąbią o tym media, a zdjęcia przedstawiające nieciekawe i smutne obrazy nałogowców krzyczą do nas z okładek magazynów. W ostatnim czasie zapadło mi w pamięć hasło „Nie wiąż się z papierosem”. Może niektórym wyda się ono znajome. To jedna z tych rzeczy, którzy palący chcieliby zrobić dla niepalących, chociaż może wypada powiedzieć, że również dla siebie. Zachęta, by nie wiązać się z papierosem to hasło antynikotynowej kampanii zorganizowanej przez młodzież dla młodzieży. Zastanawiam się jednak w tym miejscu, czy może w ogóle mieć to znaczenie. Ludzie palą od lat, nie przeszkadzają im kolejne zakazy palenia ani rosnące ceny papierosów. Palą, nie dlatego, że muszą, ale dlatego, że chcą. Tak właśnie. Przecież to my dokonujemy wyborów. My możemy truć siebie i innych. Wychodząc z dyskoteki obserwuję utworzoną przez moich rówieśników ścieżkę petów. Niestety, nie mogę udawać, że ich nie widzę. Towarzyszą mi przez większość drogi powrotnej, a ponieważ mieszkam w akademiku, już przy wejściu wpadam na kolejnych palaczy. Kolejny raz tego dnia czuję dym i … zdenerwowanie. Czasami mam ochotę zapytać, czemu mi to robią? Podobno palenie to decyzja każdego z nas, ale ja mam wrażenie jakbym paliła nie paląc!
Ewelina Olszewska