To, że Europa się laicyzuje, wiadomo od dawna każdemu. Z kolei to, że zjawisko dotyka Polski, dopiero dochodzi do świadomości publicznej. Czyżby nieśmiertelny mit o Polsce przedmurzu chrześcijaństwa, chylił się ku upadkowi? Wiele może na to wskazywać, choć nie do końca.

Na początku marca 2021 roku został zaprezentowany raport „Kościół w Polsce”, przygotowany przez Katolicką Agencję Informacyjną. Jego wyniki potwierdzają wszystkie badania, jakie prowadzone są w związku ze stosunkiem polskiej młodzieży do Kościoła katolickiego. Młodzi Polacy i Polki coraz częściej i szybciej decydują się na odejście od praktykowania wiary katolickiej. 

Są to statystyki w swojej treści nietypowe, bo pomimo spadku przywiązania młodych do Kościoła, społeczeństwo w Polsce odnotowuje jedne z najwyższych wskaźników religijności w Europie. W raporcie można odczytać, że deklarujących się jako wierni jest ponad 90% Polaków, z kolei już deklarujących regularne praktykowanie wiary katolickiej jest prawie 37% społeczeństwa. „Według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego procent osób deklarujących się jako głęboko wierzące wynosi ok. 11%. Częściej wierzą kobiety, wśród których jest 14,4% głęboko wierzących i 70,3% wierzących, a jedynie 2,1% niewierzących; wśród mężczyzn te liczby wynoszą odpowiednio: 7,6 %. – głęboko wierzący, 68,8% – wierzący i 4% – niewierzący” – czytamy w dokumencie.

Religijność wiąże się jednakże bezpośrednio z wiekiem, co oznacza, że im społeczeństwo starsze, tym większy odsetek praktykujących. Co do samej młodzieży, tutaj spadek jest największy – można powiedzieć, że w ciągu 30 lat poziom religijności spadł w tej grupie o połowę. Praktykujących i wierzących wśród studentów deklarowało się ok. 30%. Niepraktykujących w ogóle zadeklarowało się ponad 18%. Natomiast największy spadek zaufania widać w aspekcie instytucyjnym Kościoła – niemalże 51% studentów zadeklarowało, że Kościół katolicki nie jest dla nich autorytetem instytucjonalnym.

W Polsce w porównaniu z innymi krajami Europy wskaźniki religijności spadają powoli, co socjologowie określają terminem »pełzającej sekularyzacji«. W 1990 r. we Mszy niedzielnej uczestniczyło 50,3% zobowiązanych, w 2013 r. procent ten spadł do 39,1%, w 2016 r. – 36,7%, w 2018 r. – 38,2%, a w 2019 r. – 36,9% (ostatnie badanie).

Powolny poziom sekularyzacji (konkretnych działań mających na celu ograniczenie roli religii w społeczeństwie lub całkowitą jej eliminację) nie sprawia jednak, że procesu nie ma lub go nie widać. Szacuje się, że jeśli tendencje (zwłaszcza jeśli chodzi o młodych) zostaną utrzymane, to proces międzypokoleniowego przekazu wiary się zatrzyma. Zwłaszcza w kwestiach pokoleń rozbieżność poglądów jest bardzo duża. Ma to także związek z działalnością Kościoła katolickiego w czasach PRL-u, kiedy praktykowanie wiary było swego rodzaju buntem przeciw systemowi partyjnemu, który był antyreligijny.  

Także rola Jana Pawła II w czasach komuny ma swój wkład w aktualne statystyki, bowiem po 1989 r. Kościół prowadził działalność prodemokratyczną. Zapewniał nie tylko wiarę i religię, ale także był źródłem polskiej tożsamości narodowej i tradycji. Uosabianie roli Karola Wojtyły w tamtym trudnym czasie jako krzewiciela wartości splecionych z Kościołem odbija się echem do dzisiaj wśród pokolenia, które żyło w czasach PRL-u. Kiedy to na zachodzie Europy tworzyły się laickie trendy społeczne, Polska walczyła z komuną. Właśnie dlatego pełzająca sekularyzacja w Polsce zależy głównie od młodego pokolenia, wszystko jest tak naprawdę opóźnione o jedno pokolenie.

Eks-papież Benedykt XVI, słynący ze swoich konserwatywnych stanowisk, określił tendencje spadkowe takimi słowami: „Ludzie mają w uszach tak wiele różnych częstotliwości, że mogą nie usłyszeć Boga”. Prawdą jest, że szybki rozwój społeczeństw, zwłaszcza w zakresie nowych technologii i środków masowego przekazu, dotknął wielu dziedzin życia, ze zmianą na lepsze, a czasem na gorsze. Jednakże nie zmienia to faktu, że narracja Kościoła jest aktualnie dla młodych zwyczajnie archaiczna i nieatrakcyjna. Osłabił się jego autorytet jako instytucji, jego rola jako organizatora wspólnoty nie jest już jedyna w dobie XXI wieku. Także rola Kościoła w społeczeństwie w aspekcie kulturalnym nie jest już taka jak dawniej. Chodzi tutaj jednak o mądry wybór między zachowaniem nauk testamentalnych a dostosowaniem się do nowoczesnych czasów – ta harmonia jednak nie do końca „wychodzi” polskiemu Kościołowi, który z każdym rokiem przysparza sobie wrogów wśród młodych (i nie tylko) radykalnymi oświadczeniami, które padają z ust hierarchów.

Z miesiąca na miesiąc wzrasta coraz bardziej zainteresowanie apostazją wśród Polaków. Powstała nawet strona internetowa „Licznik Apostazji”, z inicjatywy Agaty Diduszko-Zyglewskiej, Joanny Scheuring-Wielgus i Roberta Biedronia. Pełna apostazja jest możliwa, jednakże niejednokrotnie słyszy się, że niektórzy księża starają się ją utrudnić. Politycy na powyższej stronie piszą: 

Kościół odmawia podania liczby tych, którzy z niego wystąpili, bo swój wątpliwy mandat do wtrącania się w każdy aspekt naszego życia opiera na rzekomo ogromnej liczbie Polek i Polaków należących do tej instytucji i wspierających jej działania

Zmiany społecznego nastawienia sprawiają, że Kościół katolicki, wraz z potrzebnymi narzędziami analitycznymi coraz częściej decyduje się badać zjawisko apostazji i obserwować trendy spadkowych wśród nieufnej mu młodzieży. Przełomowy był rok 2020, w którym tłumy Polek wyszły na ulice w związku z antyaborcyjnym orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, popieranego przez Kościół katolicki. Tamte wydarzenia przelały czarę goryczy, która była napełniana już wcześniej, m.in. przez słowa arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, nazywającego społeczność LGBT+ „tęczową zarazą”, przyrównując ją jednocześnie do komunistów. Takie słowa padają coraz częściej i są siłą napędową antykościelnego nastawienia sfrustrowanych młodych.

Pewne incydenty medialne, jak wspomniane wyżej wypowiedzi czy chociażby ujawnianie skandali wykorzystywania seksualnego nieletnich, jest jednym z czynników postępującej sekularyzacji, ale nie jest czynnikiem jedynym. Filmy braci Sekielskich o ofiarach księży pedofilów i chroniących ich biskupach nadają tempa ilości wystąpień z Kościoła. Także obecne zagrożenie koronawirusem sprawiło, że Kościół musiał sięgnąć po nowoczesne środki medialne, aby utrzymać swój status. Z pewnością nie jest to dla niego dobry czas, a należałoby powiedzieć, że daje się odczuć powiew zmian. Oczywiście tak jak można przeczytać w raportach, sekularyzacja nie nastąpi od razu, to proces nieodwracalny i postępujący, którego nic nie zatrzyma, bo wiąże się z rozwojem społeczeństwa. Tutaj nie chodzi o powrót do sztywnych zasad i tradycji, jakie miały miejsce 30 lat temu, ale o elastyczność Kościoła, jakiej musi się nauczyć w tych intensywnych czasach. To nie gromkie słowa z ambon pomogą Kościołowi katolickiemu przetrwać w dobie ciągłych kryzysów, ale jego zdolność do dostosowywania się do zmian, żeby zwyczajnie przetrwać.

Tekst i grafika: Wojtek Dyrda