Wielu z nas zapewne może kojarzyć, czym jest zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne (ang. obsessive-compulsive disorder, w skrócie OCD), potocznie zwane nerwicą natręctw. Jednak w ostatnich latach badacze zaczynają wyodrębniać jego odłam dotyczący bliskich relacji, przede wszystkim tych romantycznych.
Pierwsze badania na ten temat pojawiły się zaledwie dekadę temu, a przeprowadzone zostały przez prof. Guy’a Dorona oraz dr. Danny’ego Derby’ego (w 2012 r.). Co zatem wiemy już o relacyjnym zaburzeniu obsesyjno-kompulsyjnym (ang. relationship OCD, ROCD) i jakie objawy są dla niego specyficzne?
OCD – czym tak dokładnie jest?
Obsesyjno-kompulsyjne zaburzenie osobowości cechuje się nawracającymi natrętnymi myślami (obsesje) lub wewnętrznym przymusem wykonywania danych czynności (kompulsje). Choć jednostka niejednokrotnie odczuwa niechęć i obrzydzenie wobec wykonywania tych działań, musi się im poddać. Poza wyżej wymienionymi objawami, do ich grupy zaliczyć można: nieuzasadnione poczucie odrażającego wyglądu własnego ciała, patologiczne zbieractwo (syllogomania), hipochondrię, kompulsywne wyrywanie włosów czy też skubanie skóry. Wspólnym mianownikiem dla wszystkich tych objawów jest fakt, że osoba dotknięta OCD nie panuje nad swoimi myślami oraz czynnościami.
Związek z osobą z ROCD
W przypadku relacyjnego zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego natrętne myśli i zachowania skierowane są najczęściej w stronę partnera (choć może to być relacja np. ze zwierzęciem czy Bogiem). Dotyczą one relacji i funkcjonowania w związku. Przypadłość może być następstwem traum z okresu dzieciństwa, silnego lęku przed odrzuceniem czy zbyt wysokiej reaktywności układu nerwowego. Nieraz występuje także w parze wraz z osobowością anankastyczną przejawiającą się chorobliwym perfekcjonizmem. Pojawia się ono najczęściej w okresie wczesnej dorosłości, lecz nie musi dawać o sobie znać od początku trwania relacji – często jest związane z ważnymi wydarzeniami życiowymi, np. decyzją o małżeństwie czy posiadaniu dzieci. Osoby dotknięte tym zaburzeniem wciąż dręczone są myślami o tym, czy ich wybranek jest „tym jedynym”, czy go kocha oraz czy same są kochane. Skupiają się przede wszystkim na mniej lub bardziej wyimaginowanych wadach partnera, przy jednoczesnej dewaluacji jego zalet. Uwypuklona niechęć może przejawiać się w najbardziej absurdalnych kwestiach, np. w sposobie mówienia partnera.
Pacjenci z ROCD często opisują ciągłe sprawdzanie swoich uczuć do partnera, dręczenie się pytaniami o to, czy naprawdę kogoś kochają – jest to rodzaj kompulsji przejawiających się w tym zaburzeniu. Używają również pewnego rodzaju pomiaru dla potwierdzenia własnych uczuć, m.in. porównując czas spędzany z partnerem do czasu z poprzednich relacji czy ilość czasu przepłakanego po kryzysie z danym partnerem(-ką) jako wyznacznik miłości, jaką osoba z OCD do niego(-ej) odczuwa. Wystąpić może także uciążliwe dopytywanie ludzi wokół, czy ich zdaniem relacja chorego jest dobra oraz czy na pewno miłość ze strony jego partnera jest widoczna.
Głównym czynnikiem napędzającym to zaburzenie jest konflikt wartości. Mogą pojawić się myśli o podobnej treści: „Ufam mu, ale nie mogę przestać sprawdzać jego lokalizacji”, „Kocham ją, ale nie podoba mi się jej styl ubioru”. Osoby dotknięte ROCD bardzo często odbierają rzeczywistość w sposób zniekształcony, a problemy dostrzegane przez nie w związku w rzeczywistości nie są zagrażające. Mechanizm lękowy zaostrzający te myśli pobudza zmysły i koncentruje się na nierzeczywistych obawach i wątpliwościach.
Leczenie ROCD
ROCD, tak samo jak OCD, może stać się tematem terapii psychologicznej, choć w wielu przypadkach wprowadzana jest również farmakoterapia. Jednak najczęściej stosowana w leczeniu OCD oraz ROCD jest terapia poznawczo-behawioralna. Ma ona na celu nauczyć pacjenta radzić sobie z dyskomfortem, co może prowadzić do jego zmniejszenia. Pacjent uczony jest przede wszystkim tego, że niewykonanie natrętnej czynności nie doprowadzi do katastrofy oraz że dyskomfort pojawiający się w trakcie trwania obsesji będzie się stopniowo zmniejszał. Jedną z wykorzystywanych w procesie terapeutycznym technik jest ekspozycja z powstrzymaniem reakcji, co ma doprowadzić do wygaszenia lęku. Po serii ekspozycji niepokój jest zwykle coraz mniejszy i wzrasta umiejętność panowania nad nim. Równie ważnym odłamem terapii poznawczo-behawioralnej jest terapia akceptacji i zaangażowania (ang. acceptance and commitment therapy, w skrócie ACT), w trakcie której pacjent uczy się akceptować swój dyskomfort i lęk. Ma to na celu spowodowanie, że rytuały i natrętne myśli przestaną sprawować władzę nad jego życiem. Według Jacka Legierskiego (2018 r.) terapię ACT należy traktować jako dopełnienie klasycznej terapii poznawczo-behawioralnej, które prowadzi do bardziej zadowalających rezultatów. Umożliwia pełne rozwinięcie umiejętności radzenia sobie z lękiem, co pozwala na skuteczne leczenie.
Autorka: Iga Czernik
Zdjęcie: Katarzyna Sajdych