Już w niedzielę będziemy po raz kolejny wspierać Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Przy tej okazji rozmawiamy z Marcinem Oparskim, szefem sztabu WOŚP w Opolu.

Jak długo zajmuje się Pan koordynacją Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy?

Szefem sztabu jestem już po raz trzeci albo czwarty, ale w samym sztabie jestem już 15 lat. Długo.

Kto może zostać wolontariuszem WOŚP?

Każdy. My tutaj w Opolu stawiamy jeden formalny warunek: trzeba mieć ukończone 13 lat w dniu Finału. W zasadzie to wszystko czego wymagamy.

Czy jest ktoś kto nadaje się bardziej, a ktoś mniej? Czy każdy może dołączyć do akcji?

Wiadomo, że jest to dość specyficzna akcja, specyficzne działanie. Powiem w ten sposób: trzeba lubić ludzi. Ktoś kto jest mrukiem, wiecznie smutnym, to żadnych pieniędzy nie nazbiera, a o to nam chodzi. Zawsze powtarzam, że muszą być to osoby wesołe, energiczne i właśnie takie, które lubią ludzi – to jest najważniejsze.

Jak wyglądają szkolenia, które przechodzą wolontariusze?

Co roku organizujemy szkolenie, w którym bierze udział policja. Na takim szkoleniu poruszamy przede wszystkim tematy bezpieczeństwa, ponieważ jest dla nas najważniejsze, aby wolontariusz wrócił do nas cały, w jednym kawałku i jest to podstawa naszych wszystkich działań. Na szkoleniu mówimy też, jak zachować się w różnych sytuacjach: jak reagować, gdy pan/pani nie zgadzająca się z naszymi działaniami krzyczy coś z okna albo, jak pamiętam z własnego kwestowania pewną sytuację, kiedy pewna pani „dopadła” nas na ulicy Piastowskiej i częstowała ciepłymi naleśnikami i ciepłą herbatą. Organizujemy również co roku szkolenie z pierwszej pomocy.

Ilu jest wolontariuszy? Dużo? Mało?

Trzysta osób wychodzi na ulice naszego miasta, natomiast tutaj w Młodzieżowym Domu Kultury pracuje jeszcze około 50 osób. Czy to mało czy dużo? Zawsze jest tak, że ktoś się rozchoruje, ktoś nie może przyjść z jakiegoś powodu. W Opolu jest to wystarczająco.

A kto głównie zostaje wolontariuszami? Młodsi czy starsi?

Głównie młode osoby: gimnazjum, liceum – najwięcej jest takich osób.

Zdarzają się studenci?

Tak, jak najbardziej. Studentów też mamy bardzo dużo.

Jakie cechy powinien posiadać dobry wolontariusz?

Musi być na pewno pełen energii, lubić ludzi, być uśmiechnięty i wesoły. Nie może być osobą z natury smutną, bo to się mija troszeczkę z celem. Musi być bardzo cierpliwy, otwarty i musi być przygotowany na to, że spotyka się z różnymi reakcjami ludzi i nie może reagować agresywnie, nietaktownie.

Jakie korzyści może przynieść działalność w wolontariacie?

Cały czas powtarzam, że to jest świetna zabawa – to po pierwsze, po drugie znajomości. Jeśli na przykład chodzi o mnie, bo ja też zaczynałem pracę z Fundacją jako wolontariusz i przez kilka lat chodziłem po ulicach Opola, zawiązywanie przyjaźni. Mamy tutaj paczkę przyjaciół, która poznała się właśnie w MDK, właśnie na Wielkiej Orkiestrze. Co jeszcze? Dobra zabawa – cały czas to powtarzam, bo to jest najważniejsze, naładowanie akumulatorów. Dla mnie to też jest ważne, bo gdy wracam do domu po Finale jestem tak pozytywnie zakręcony, że starcza mi energii na kolejny rok, a w zasadzie na dziewięć miesięcy, bo we wrześniu znów wszystko się zaczyna.

Można więc powiedzieć, że to dobra zabawa motywuje wolontariuszy do działania?

Myślę, że to jest najważniejsze co ich motywuje. Myślę, że są to przede wszystkim te kolorowe, uśmiechnięte twarze, impreza na rynku i to, że oni są częścią tego. Sądzę, że to jest ten podstawowy argument.

Jak ocenia Pan ogólną wiedzę Polaków na temat wolontariatu i ich zaangażowanie w niego?

Jest coraz lepiej. Coraz więcej ludzi angażuje się w różne formy wolontariatu, w różne formy pomocy, przynajmniej ja tak zauważyłem, gdzieś tam w moim środowisku. Natomiast czy to jest już wystarczający poziom jeśli chodzi o wiedzę? Wydaje mi się, że nie. Wielu ludzi nawet nie wie o tym, że istnieje takie coś jak ustawa o wolontariacie, wielu ludzi nie wie o co chodzi z tym wolontariatem, na jakich zasadach to powinno się odbywać. Jednak powoli jest coraz lepiej.

Przed nami 23. Finał WOŚP. Na co tym razem będą zbierane pieniądze?

Teraz na pediatrię, ogólnie pojętą onkologię dziecięcą i po raz trzeci dla seniorów.

Czy w Opolu akcja cieszy się popularnością?

Myślę, że tak. Widać to na rynku w dniu Finału. Impreza na rynku jest chyba jedyną, pomijając Sylwestra, na której rynek pęka w szwach. Tych ludzi przewija się tyle, że trudno tam włożyć szpilkę. Myślę, że trochę to wpisało się do kalendarza pod tytułem „Nie ma stycznia bez Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy”. To jest już taka tradycja, troszeczkę taka oczywista oczywistość.

Czyli tym razem Finałowi będą towarzyszyć różne atrakcje?

Na pewno. Wiemy już, że zaczynamy w sobotę koncertem w Narodowym Centrum Polskiej Piosenki. Potem w niedzielę bieg „Policz się z cukrzycą”, startujemy ze sceną, ale nie tylko, bo na rynku będzie się działo mnóstwo rzeczy.

A ile Opole jest w stanie zebrać pieniędzy? Ile zebrało w tamtym roku?

W 2014 roku zebraliśmy prawie 189 tysięcy złotych. Z samej zbiórki z roku na rok zbieramy coraz więcej. Zawsze podkreślam, że z samych puszek z roku na rok zbieramy coraz więcej. Nie są to duże kwoty, chociaż nie o rekordy tutaj chodzi. Natomiast dwa lata temu łącznej sumy było troszeczkę więcej, ale tylko dlatego, że mieliśmy lokomotywę do sprzedania.

A jeśli miałby Pan wymienić najfajniejszy moment w czasie Finału, to co by to było?

Jeśli o mnie chodzi myślę, że są trzy takie momenty. Pierwszy z rana, kiedy jest grupowe zdjęcie wolontariuszy. Kiedy wszyscy nasi wolontariusze zbierają się tutaj pod MDKiem i widać ile jest tych osób, i widać, że są pełni zapału, bo jeszcze nie jest im zimno (śmiech). Drugi taki moment jest wtedy, kiedy cały sztab wychodzi na scenę podczas światełka do nieba i tak fajnie widać nas ze sceny, że jesteśmy, że coś robimy. Trzeci moment jest taki, kiedy tutaj w sztabie kończymy akcję, wiemy, że wszystko się udało, że wszyscy nasi wolontariusze wrócili cało do sztabu. Tutaj de facto pracuje tylko bank, jest parę osób ze sztabu takich niezbędnych i kiedy dostajemy komunikat z banku, że pobiliśmy po raz kolejny rekord. I to jest takie: udało się! Siadamy wtedy wszyscy, ktoś zawsze wyjmuje jakieś ciasto. Kończymy ten finał, zamykamy MDK, rozchodzimy się do domów. I to są takie trzy najfajniejsze momenty.

To do której godziny można tak siedzieć?

Pierwsza, druga w nocy – jakoś tak było w tamtym roku, a zdarzały się finały, kiedy wychodziliśmy o 6 czy 7 rano.

Rozmawiały:

Anna Gauza

Joanna Gerlich

http://mdk.opole.pl/galerie/197/

www.mdk.opole.pl