Permisywizm – kiedy tolerancja może stać się obojętnością lub przyzwoleniem na zło

Czy tolerancja może mieć ciemną stronę? Stać się pobłażaniem bądź ślepą akceptacją wśród pozornego poszanowania kultury mimo dobrze już rozwiniętych współczesnych kierunków myślenia egalitarnego? Lub odwrotnie – czerpaniem zysków pod płaszczykiem mody na równość i akceptację? Czy na te pytania istnieje jednoznaczna odpowiedź?

Dzisiaj nikt z nas (a przynajmniej z osób młodych i otwartych, do których przede wszystkim kierowana jest ta gazeta) nie chciałby zostać uznany za osobę nietolerancyjną. Czy to jednak znaczy, że akceptujemy wszystko? Albo, co ważniejsze, czy powinniśmy? 

Dyskurs na temat praw człowieka, ekologii czy poszanowania innych kultur, a przede wszystkim łamania obyczajowego tabu, wciąż wywołuje emocje i dyskusje. Już od małego uczymy się tolerancji rozumianej z języka łacińskiego dosłownie jako ‘cierpliwość’ i ‘wytrwałość’. Choć może ona przybrać życzliwy i szlachetny wymiar, równie często idzie w parze z brakiem asertywności i zaciskaniem zębów z myślą: „Nie znoszę tego, ale muszę to tolerować”. Tolerancja nierozerwalnie łączy się z wolnością do wyrażania siebie i swoich poglądów (chociażby poprzez wygląd), jednocześnie stojąc przed obliczem często szkodliwego lub niebezpiecznego permisywizmu (będącego bezgraniczną tolerancją wobec przekraczania normatywnych poglądów i zachowań).

„Wypada tedy, aby ludzie przestali być fanatykami, jeżeli mają zasłużyć na tolerancję.”

Voltaire Traktat o tolerancji

Droga poznania praktycznego znaczenia tolerancji zaczyna się w dzieciństwie. Czy rodzice powinni pozwolić małemu chłopcu ubrać sukienkę, w której chciałby pójść na przedszkolny bal przebierańców? Przecież ubranie nie ma płci. Jednak na dźwięk tego pytania nawet w tolerancyjnych rodzinach pojawia się dreszcz dyskomfortu. Gdy w piaskownicy małe dziewczynki ciągnięte są za włosy przez swoich rówieśników, słyszy się często: „On okazuje w ten sposób, że cię lubi”. To niepozorny zalążek tolerancji względem przemocy fizycznej, często powracający w przyszłych relacjach partnerskich. Dorastając, jeszcze bardziej zaczynamy tolerować podziały i systemy szufladkujące nas niczym karty biblioteczne – niemogący wyrażać głębokich uczuć chłopcy na prawo, a mające dbać o wygląd zgodny z kanonem piękna dziewczynki na lewo. Choć płynąca z tego niesprawiedliwego podziału złość w pewnym momencie przelewa czarę goryczy i staramy się wyrwać z tych schematów, wpadamy w kolejne.

„Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.”

Alexis de Tocqueville

Na pewno każdy z Was usłyszał kiedyś o ciałopozytywności. W opozycji do równolegle występującego zjawiska, dążenia do „ideału”, rozwija się nurt postrzegania swojej wartości nie przez pryzmat wyglądu ciała, lecz jego użyteczności i zdolności, np. do odczuwania przyjemności. Jednocześnie zdarza się, że idea tego ruchu, ze szkodą dla jego członków, zostaje przejaskrawiona permisywistycznie w stronę usprawiedliwiania otyłości lub chorób skóry, zamiast przykładowo zachęcania do podjęcia leczenia. Niezależnie od tego, czy to „piękne”, na pewno każde ciało zasługuje na szacunek. Jednak czy to zdrowe?

Tolerancja różnorodności ciał na pewno odgrywa ważną rolę w przesiąkniętych retuszem internecie i telewizji. Ciałopozytywność od 2016 r. wprowadzana jest w firmie Mattel produkującej lalki Barbie, za pomocą których przedstawiane są różne sylwetki i wzrost, ale także kolory skóry, z czasem nawet brak włosów czy niepełnosprawności. Pomysł wybielania marki na podstawie kreowania wizerunku tolerancyjności niedawno podchwyciła również światowa marka bielizny Victoria’s Secret. Supermodelki zostały zastąpione kobietami o wyglądzie odbiegającym od kanonu, np. o różnym kolorze skóry, przynależących do różnej religii, kultury, ze społeczności LGBT+ i z niepełnosprawnościami, w dużej mierze zajmującymi się na co dzień zupełnie odmiennymi profesjami. Choć marki te, by nadążyć za współczesnymi trendami opartymi na wspaniałych ideach, prawdopodobnie wykorzystują fragmentarycznie tolerancję dla własnych, kapitalistycznych celów.

„Trzeba biec z całych sił, żeby przynajmniej pozostać w miejscu.”

Lewis Carroll

Czy da się wzbudzić większe kontrowersje niż poprzez poruszenie kwestii zahaczających o obrazę uczuć religijnych? Z jednej strony, niezależnie od wyznania, chcemy kierować się miłością (przynajmniej w teorii), z drugiej tak łatwo przychodzi nam ocenianie innych i wytykanie nietolerancyjności wobec naszej przynależności duchowej. Przejawia się to np. w ubiorze, szczególnie w stosunku do kobiet: „Ma hidżab lub burkę? Pewnie terrorystka”, „Zakrywa włosy i nosi długie spódnice? Pewnie jest uciemiężoną Żydówką”. Tak łatwo wysnuwamy wnioski na podstawie jednego spojrzenia, a zapominamy jak bardzo Kościół, do którego przynależymy (jako Polacy, przynajmniej kulturowo, z uwagi np. na święta państwowe powiązane z kościelnymi), o tolerancję nie dba – w szerokim kontekście praw człowieka. W takim przypadku tolerowanie pewnych organizacji religijnych, zwłaszcza kreujących się na źródło dobra publicznego, jest (świadomą lub nie) obojętnością i – w konsekwencji – przyzwoleniem na zło.

„Możesz wierzyć nawet w kamienie, dopóki nie zaczniesz nimi we mnie rzucać.”

Wafa Sultan

Przedstawione przykłady permisywizmu to tylko czubek góry lodowej. Niezależnie od tego, czy bliżej Ci do poglądów konserwatywnych czy liberalnych, warto zastanowić się, czym dla Ciebie jest a czym powinna być tolerancja i jakie są jej granice, także w innych, nieopisanych tu sytuacjach.

Autorka: Lilianna Chomicz
Grafika: pixabay.com