romantyczna prowokacja

zanim to wszystko się zaczęło powiedziałam mu
gdyby ktoś pytał
nie jesteśmy razem
nawet nie waż się mówić innym że do siebie należymy 

o ludzie
gdy czesze mi włosy
czyta moją poezję leżąc w wannie
szeroko uśmiecha się gdy mu dokuczam
albo podczas rodzinnego obiadu bezczelnie przejeżdża palcami po moim udzie zahaczając o spódnicę
gdy dotyka mnie tak że brakuje mi tchu
kiedy patrzy na mnie jakbym była jego ulubionym daniem
w końcu bierze moją stronę w konfliktach z ludzkością
do jasnej cholery

czemu niesie moją torebkę
i odrzuca całkiem ładne panie skupiając na mnie całą uwagę
po co czyta książki które mu poleciłam
dlaczego tworzy wymówki by spędzić ze mną więcej czasu
jakim prawem odwiedza mnie w pracy mówiąc
poproszę americano na wynos i trzy pocałunki

cholera jasna
wtedy mi odbija
niech wreszcie założy mi ten pieprzony pierścionek na palec

 

niespodzianka

nawet nie myśl że złamiesz mi serce
dobry żart
nie myśl że będę o tobie pisać
i chodzić późno spać
bo gdy o tobie sobie przypomnę
to spać jakoś tak nie będzie mi się chciało

nawet nie myśl że będę wpatrywać się w nasze fotografie
uśmiechać się lekko i skrywać subtelne rumieńce
obrzydlistwo

nawet nie myśl że zamieszasz mi w głowie
a serce przyspieszy rytm gdy tylko cię zobaczę
ani że będę chichotać i stroić się specjalnie dla ciebie

nawet o tym nie myśl
kochanie
przecież ja to robię już teraz

 

dwa plus dwa

kochanie cię jest proste jak dwa plus dwa
bo masz w sobie wszystko co można kochać 

nigdy na mnie nie krzyczysz
nie zostawiasz za sobą bałaganu
piszesz o mnie w dzienniku
a l e   n i e   p y t a j   s k ą d    t o    w i e m
słuchasz każdego z moich wierszy
przynosisz mi kwiaty i otwierasz drzwi
pamiętasz o mnie te małe rzeczy o których sama zapominam
doskonale wiesz że wolę srebrną biżuterię
dlatego nigdy nie kupiłeś mi złota
wolisz pływać gdy ja wolę się opalać
ale gdy jesteśmy nad jeziorem
nigdy nie pytasz pierwszy czy możemy już wrócić
dajesz mi parasol gdy pada
i swoją kurtkę gdy jest mi zimno
mimo że przysięgałam ci wcześniej że na pewno będzie mi ciepło 

kochanie cię jest proste jak dwa plus dwa
i to tak przykre że trafiła ci się kobieta taka jak ja
bo kochanie mnie przypomina matematykę urojoną
gdzie dwa plus dwa to pięć

 

cześć jim

cześć jim chyba cię kocham
czy to za szybko
jeszcze raz

cześć jim jestem w tobie cholernie zakochana
motyle latają w brzuchu
zabiły wszystkie szerszenie
czy to za szybko
jeszcze raz

cześć jim zauroczyłeś mnie
masz takie ładne usta
które aż proszą się o pocałunek
czy to za szybko
jeszcze raz

cześć jim jesteś taki przystojny
gdy na ciebie patrzę
mam ochotę rozebrać się do rosołu
krzyknąć
bierz co twoje
czy to za szybko
jeszcze raz

cześć jim miło mi się z tobą rozmawia
może zaprosisz mnie kiedyś na spacer
chciałabym dowiedzieć się więcej o twoim alkoholizmie
i o tym
dlaczego tak lubisz fikcyjnego konia z depresją

*

tak
myślę że od tego powinnam zacząć gdy w końcu do niego zadzwonię
szkoda tylko
że nie mam jego numeru

 

gaduła

nie zniosę dłużej
owej niepewności
więc mów mi tu i teraz
pożądasz mnie
a może to wszystko dla ciebie jest rozrywką
piszesz wiersze o mnie jak ja o tobie
a może o tej pani w zielonej sukience
pijesz szampana z przyjaciółmi
czy zostawiasz go dla nas
podobają ci się moje kolczyki
a może wolisz naszyjnik u swojej dawnej miłości
czy ja ci się podobam w ogóle
a może tylko się przyjaźnimy 

powiedział ci ktoś kiedyś
że za dużo mówisz
zapytałeś zamykając mi usta pocałunkiem

 

słodka gorycz

nie powinnam była dzwonić do niego o trzeciej w nocy
czy to niegrzeczne
absolutnie mnie to nie obchodzi
po prostu tak długo już nie rozmawialiśmy

niepotrzebnie wróciłam do pudełka z wierszami o jego pseudonimie
to bezzasadne z mojej strony by palić wspólną fotografię
i jak wariatka zaraz później dmuchać na nią jak opętana
nie wiem po co mi to było
czytać o nim stare wpisy w pamiętniku
na cholerę wyciągnęłam jego podkoszulek
co mi to da by bawić się breloczkiem do jego kluczy
dokładnie tym którego sama pomagałam mu szukać
udając że wcale nie wiem o tym że leży w mojej kieszeni

już dawno ruszyłam na przód
to jego wina
bo odebrał ode mnie telefon
o trzeciej
gdyby go zignorował wszystko byłoby w porządku
ale nie
musiał zrobić mi na złość i odebrać
taki już jest
pełen jadu i cyniczności
mój ulubiony smak na języku

 

zakazany owoc

jego pocałunki zatrzymują mi serce
a jego dotyk sprawia że czuję się tak
jakbym mogła latać
to jak tańczymy razem w jego kuchni
albo jak śpiewamy mając gdzieś sąsiadów
zjawisko nie do opisania

moja mama go nie znosi
mój tata pewnie ukręciłby mu kark
a moja siostra nie uwierzyłaby że ktoś taki jak on na mnie spojrzał

nie jest lekarzem
ale swoimi palcami dokładnie bada moje ciało
podobno nie jest też romantyczny
ale przecież jego słowa to czysta poezja
wylewa się z jego ust jakby była miodem

nie mówcie tego mojej mamie
ale już obiecałam zostać jego żoną


Tekst: Weronika Majewska
Grafika: Wioletta Długosz