Niespodziewane zmiany w dotychczasowym trybie funkcjonowania związane z trwającą pandemią negatywnie wpłynęły na nasze zdrowie – przede wszystkim zdrowie psychiczne. Długotrwała izolacja, nauka zdalna, ograniczenie kontaktów z rówieśnikami – nie każdy z nas przeżywał ten okres w taki sam sposób. U jednych sytuacja ta wzbudzała gniew czy złość, u innych lęk. Część osób musiała również zmagać się z natrętnymi myślami. Trudne emocje towarzyszyły nam już od początku izolacji, a z czasem zaczęły tylko narastać. Pandemia odbiła się również na naszych najbliższych – wybuchy gniewu i ataki złości, będące próbą kontroli tych nagromadzonych, negatywnych uczuć, najłatwiej rozładować na osobach najbliższych, które zazwyczaj są w pobliżu gotowe zaoferować nam pomoc. Niestety my, zamiast skorzystać z oparcia, wybieramy formę rozładowania napięcia i frustracji, która jest destrukcyjna i wręcz pogarsza nasze samopoczucie, a ulgę przynosi wyłącznie na chwilę. To wszechobecne napięcie i przewlekły stres sprawiły, że część z nas musiała szukać pomocy u specjalistów. W środowisku psychiatrycznym dostrzeżono, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, częściej niż dotychczas, zgłaszają się do nich pacjenci, u których po raz pierwszy w życiu pojawiły się zaburzenia psychiczne. Nierzadko w tych sytuacjach konieczne było wdrożenie leczenia farmakologicznego. Z jednej strony pomaga ono wyjść z kryzysowej sytuacji. Z drugiej jednak – szczególnie w początkowym okresie przyjmowania leku – mogą pojawić się dokuczliwe skutki uboczne, które często negatywnie wpływają na dalszą chęć kontynuowania farmakoterapii przez pacjenta. Pojawiają się również głosy o jatrogennych problemach związanych z długookresowym przyjmowaniem leków. Stan ten wymaga przeprowadzenia wieloletnich badań epidemiologicznych, aby teoria ta została ugruntowana. Na chwilę obecną specjaliści nie odkryli jeszcze zależności między antydepresantami a czasem występującymi skutkami ich długofalowego przyjmowania. Warto pamiętać o tym, że w zdecydowanej większości przypadków wystarczająca będzie krótka terapia farmakologiczna, stanowiąca uzupełnienie psychologicznej. Holistyczne podejście do problemu depresji pozytywnie wpływa zarówno na okres trwania terapii, jak i na remisję choroby.
Najpowszechniej stosowane w tej chwili leki antydepresyjne to te należące do grupy SSRI. Co to znaczy? Otóż są to selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny, co brzmi bardzo skomplikowanie, ale można to przedstawić w bardzo prosty sposób. Zaburzenia depresyjne spowodowane są głównie niedoborem serotoniny (potocznie nazywaną hormonem szczęścia), czyli neuroprzekaźnika w szczelinie synaptycznej (jednego z elementów, który buduje nasze nerwy). Jeśli zahamujemy ich wychwyt, więcej cząsteczek pozostanie w szczelinie i działanie neuroprzekaźnika się zwiększy. Tym samym nasze samopoczucie ulegnie poprawie – często znaczącej. Jednak trzeba wykazać się cierpliwością – zwykle pierwsze efekty przyjmowania medykamentów pojawiają się po około dwóch tygodniach.
No dobrze – wszystko wydaje się być już w porządku, będziemy regularnie przyjmować środki lecznicze, nasz nastrój się poprawi, a wszelkie problemy się rozwiążą. Niestety, nie do końca tak to działa. Pomińmy krótkofalowe skutki uboczne leków czy nawet sam fakt tego, że nie wszystkie preparaty zadziałają na każdego w oczekiwany sposób. Skupmy się na długofalowych konsekwencjach ich przyjmowania. Po rozpoczęciu terapii środki te będą obecne w naszej codziennej rutynie, przynajmniej przez pewien czas. W żadnym wypadku nie wolno samodzielnie przerywać leczenia czy modyfikować dawki – mogą wystąpić objawy zespołu dyskontynuacji, często utrudniające codzienne funkcjonowanie. Dlatego ważne jest, aby wszelkie działania konsultować z lekarzem prowadzącym.
Część z Was na pewno zauważyła, że po ustabilizowaniu, poza zmianą nastroju, pojawiło się coś jeszcze. Wstydliwy problem, z którym trudno zwrócić się do lekarza. Jest to dla nas krępujące, a do tego uciążliwe. Mowa o problemach w łóżku. Nie tylko zaburzeniach erekcji czy przedwczesnym wytrysku, które są najpowszechniejsze, ale wręcz o całej gamie zaburzeń potrafiących występować w nieprzewidywalnych i różnorodnych kombinacjach. W terminologii medycznej określa się to jako PSSD, czyli zespół dysfunkcji seksualnych po SSRI. Czy każda osoba przyjmująca SSRI jest narażona na tego typu skutki uboczne? Oczywiście, że nie! Poważniejsze zaburzenia wystąpią u co 10. osoby. Niestety spadek libido występuje u 36% do nawet 98% pacjentów (w zależności od zastosowanego leczenia). Co zrobić w sytuacji, kiedy wystąpi on u nas? Dopiero co udało nam się przezwyciężyć depresję, a tutaj pojawia się to. Odstawienie leków, które w takiej chwili wydawałoby się najlepszym rozwiązaniem, nie wchodzi w grę. W takim razie nad czym można by pomyśleć? Warto byłoby przedyskutować tę sytuację z lekarzem, bez względu na wstyd. Naprawdę nie warto tkwić z tym problemem, ponieważ będzie przypominało to błędne koło. Im dłużej będziemy przyjmowali te leki, tym dłużej będą utrzymywać się skutki po odstawieniu ich, dlatego warto działać natychmiast. Co więcej, często niewielkie zmiany mogą znacząco wpłynąć na nasz komfort. Lekarz, sięgając po lek z tej samej grupy (a wpływający na inne grupy receptorów), może nam pomóc. Ewentualne negatywne skutki takiej zmiany nie powinny być znacząco odczuwalne przez pacjenta. Zdecydowanie przeważają korzyści z wprowadzenia takiej niewielkiej modyfikacji. Czasem konieczne może okazać się sięgnięcie po leki starszej generacji bądź środki o innym mechanizmie działania. Jednakże przy odpowiednio zaplanowanym leczeniu – optymalnej redukcji dawki i zastosowania nowego leku na tzw. zakładkę – znacząco zniwelujemy negatywne odczucia towarzyszące zmianie.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego leki należące do jednej grupy potrafią działać w zupełnie inny sposób. Niestety, tak się dzieje. Poza wychwytem serotoniny wpływają czasem na wiele innych receptorów, co daje mniej bądź bardziej przewidywalne skutki. Na przykład paroksetyna (będąca środkiem pierwszego rzutu w leczeniu przedwczesnego wytrysku) u osób bez takich zaburzeń często uniemożliwia osiągnięcie ejakulacji. Podobnie z dawną królową antydepresantów – fluoksetyną (ostatnio rzadziej używaną w leczeniu lekkich zaburzeń, gdyż straciła pozycję na rzecz escitalopramu, czyli bardziej selektywnego inhibitora, z mniejszą liczbą skutków ubocznych). Przy dłuższym stosowaniu jej u niektórych pacjentów zdarzało się, że osiągnięcie orgazmu stawało się nie lada wyzwaniem. U innych natomiast moment szczytowania nie był powiązany z wytryskiem. Ejakulacja występowała albo przed orgazmem, albo dopiero pewien czas po jego osiągnięciu, a czasem wcale. Środki te negatywnie wpływały również na libido. W takim przypadku warto pomyśleć nad zmianą leku bądź dołączeniem innego, dodatkowego. Wiele badań wskazuje na to, że włączenie trazodonu do dotychczasowego leczenia pozytywnie wpłynęło na zaburzenia wzwodu czy problemy z osłabionym libido. Ewentualnie doraźnie można stosować również sildenafil, który dostępny jest bez recepty. Uważajmy jednak na ewentualne problemy ze skokami ciśnienia i upewnijmy się, że inne przyjmowane przez nas leki nie wchodzą z nim w interakcję. Liczne badania potwierdziły, że środki takie jak agomelatyna, mirtazapina, mianseryna czy reboksetyna, charakteryzują się niskim ryzykiem wystąpienia zaburzeń erekcji, a bupropion wpływa nawet na poprawę funkcji seksualnych. Dlatego warto zwrócić się o pomoc, bez względu na wszystko.
Jednak co jeśli zmiana leczenia nie wchodzi w grę? Z pomocą przychodzi nam natura. Coraz częściej mówi się o pozytywnym wpływie wyciągu z korzenia maca, który znalazł zastosowanie również w leczeniu PSSD. W badaniach jednak stosowano bardzo wysokie dawki – od 1,5 g do nawet 3 g wyciągu – co wiąże się koniecznością przyjęcia sporej liczby tabletek. Co więcej, wyniki pokazują, że warto spróbować również takiej mniej konwencjonalnej metody – u ponad połowy uczestników zaobserwowano poprawę. Wyciąg z korzenia maca można znaleźć w sklepach z suplementami dla sportowców, ze zdrową żywnością oraz w niektórych aptekach. Pamiętajmy, aby nie postępować pochopnie i sięgnąć o opinie lekarza, nawet jeśli korzystamy z suplementu.
Są jeszcze trzy rzeczy, o które warto zadbać: aktywność fizyczna, prawidłowe odżywianie i odpowiednio długi sen. Wydaje się to oklepane, w kółko wszędzie to powtarzają, ale badania naukowe potwierdzają, że czynności te potrafią wpłynąć pozytywnie na nasz nastrój. Nie są nam w stanie zagwarantować pełnego powrotu do zdrowia, ale wraz z przyjmowanymi lekami mogą się do tego przyczynić w jakimś, choćby małym, stopniu. Zaobserwujecie poprawę – nie tylko w sferze samopoczucia, ale również seksualnej. Dlatego warto wprowadzić kilka zmian w swojej codziennej rutynie.
Mam nadzieję, że dzięki tym kilku radom uda Wam się przezwyciężyć problemy, z którymi się mierzycie. Nigdy nie wahajmy się prosić o wsparcie innych, szczególnie lekarza – razem z nami spróbuje znaleźć jak najlepsze rozwiązanie z, niekiedy wydawałoby się, beznadziejnych sytuacji.
Tekst: Bartosz Sieńkowski
Grafika: Agnieszka Lis