Pasja, praca i szczęście – te trzy elementy wcale się nie wykluczają. Mgr Rafał Gerymski, wykładowca Instytutu Psychologii, pasjonuje się seksuologią, której poświęca dużą część swojego życia. Kocha spacery w deszczu, pracuje nad książką oraz płytą, a przy tym herbatę pije litrami.
Jakie są Pana zainteresowania związane z nauką, z uczelnią?
Zawodowo zajmuję się psychologią płci i seksualnością. Głównie zagadnieniami transpłciowości, orientacji seksualnej, satysfakcji seksualnej osób starszych – zależy jakie mam w danym momencie natchnienie. Moje zainteresowania dotyczą bardziej seksuologii niż psychologii.
A dlaczego osoby starsze?
Tak jak seksuologia, geriatria, psychogeriatria, gerontologia i nauki skupiające się na osobach starszych, są mało zbadane, więc jeśli ktoś chce zabłysnąć w Polsce, to fajnie jakby zajmował się takim niszowym tematem.
Kiedy zaczęło się u pana zainteresowanie takimi tematami, czy wykazywał je pan będąc dzieckiem?
Nie, jako dziecko chciałam być informatykiem, potem fizykiem, ale jak zdałem sobie sprawę, że po fizyce i astronomii nie ma za bardzo pracy, to postanowiłem że pójdę w liceum do klasy ekonomicznej. Skończyło się tak, że zostałem psychologiem.
Stało się to dlatego, że zainteresowałem się rzeczami związanymi z seksualnością, a konkretnie transpłciowością. Chciałem zostać seksuologiem, a najprostszą drogą do zostania nim jest zostanie psychologiem i ukończenie studiów podyplomowych… no i tak jakoś wyszło, że tutaj jestem.
W tym momencie, jakie są główne obszary Pana zainteresowań, czemu poświęca Pan najwięcej czasu i uwagi?
Jeśli chodzi o naukę, to zajmuje się ogólnie pojętym dobrostanem. W pracy doktorskiej zajmuje się dobrostanem i jakością życia kobiet po mastektomii – czyli mamy trochę psychologii, ale też seksuologii. Prywatnie dużo czytam, głównie na zajęcia, ale kocham wszystko co jest związane z kosmosem. Kocham również herbaty i to na nie poświęcam najwięcej czasu i pieniędzy. Potrafię siedzieć dwie godziny patrząc w ścianę i pić herbatę. To mnie po prostu uspokaja. Prowadzę nawet notatnik, gdzie zapisuję wszystkie swoje uwagi co do konkretnej herbaty. Powoli zbliżam się do liczby 400 różnych posmakowanych herbat.
Ma Pan ulubioną herbatę?
Lubię białe herbaty, bo z reguły mają słodko-kwiatowy smak. Smakują mi też herbaty typu oolong, czyli herbata będąca czymś między czarną a zieloną. Ważne żeby była czysta, bez dodatków. W wolnych chwilach gram też na gitarze, ale odkąd zacząłem pracować na uczelni, to nie mam na to zbyt dużo czasu. Jak mam chwilkę, to po nią sięgam.
Gra Pan głównie dla siebie, w wolnym czasie, czy chciałby Pan jednak robić coś w tym kierunku, dla szerszego grona odbiorców?
Kiedyś zajmowałem się produkcją muzyki, głównie elektronicznej i hip-hopowej, a teraz nagrywam sobie pomalutku małą EPkę w klimatach stoner rockowych. Tak jak mówię, nie mam niestety na razie na to zbyt wiele czasu. Ale nie gram i nigdy nie grałem w żadnym zespole, robię to czysto hobbystycznie, dla samego siebie.
Czym jeszcze się Pan pasjonuje?
Kiedy mi się nudzi gram w gry wideo, czasem sam, czasem nawet ze studentami, z takimi których znam od wielu lat, bo razem studiowaliśmy. Lubię jeździć na rowerze, teraz zainteresowałam się jeszcze fotografią, nie mam niestety swojego aparatu, dlatego korzystam głównie z pożyczonego sprzętu. Mam takie marzenie, by odłożyć sobie trochę pieniędzy i kupić hulajnogę elektryczną, ale to taki mój kaprys… byleby nie kupować kolejnej gitary, bo już nie mam na nie miejsca.
Jakie jeszcze ma Pan sposoby na relaks, uspokojenie się?
Piję herbatę, słucham dużo muzyki, jak mogę to sam ją tworzę – teraz głownie na potrzebny filmów na fanpage’u Instytutu Psychologii – staram się aby ta strona składała się w 100% z naszych treści. Czytam także bardziej ‘’przyziemne’’ książki, teraz przykładowo ‘’Nowy wspaniały świat” Huxleya. Kocham Star Treka i widziałem go dwa razy, a to ponad 1000 odcinków. Niedługo pewnie zacznę oglądać trzeci raz.
Co do fotografii, są jakieś obszary, które szczególnie lubi Pan uchwytywać?
Bardzo lubię krajobrazy, to zaczęło się od tego, że zainteresowałem się kiedyś malarstwem, bo zobaczyłem w internecie Boba Rossa i postanowiłem że też taki będę… nie wyszło mi *śmiech*, więc zaczęłam się zastanawiać, że może spróbuję z fotografią, bo krajobrazy są już gotowe – trzeba je tylko ładnie uchwycić. No i pomalutku coś tam sobie fotografuję, również ludzi, bo człowiek jest piękny z natury – dzięki temu nie trzeba dużo robić, żeby zdjęcie ładnie wyglądało.
Lubi Pan uchwytywać w ludziach emocje, czy chodzi o piękno samo w sobie?
Lubię ogólnie smutne rzeczy, kocham deszcz, kocham jesień, więc jak człowiek jest smutny, przerażony światem, to jest to, co mi się bardzo podoba. Lubię melancholijny klimat.
Czyli nie jest tak, że jesienna pogoda jakoś wpływa na Pana nastrój?
Nie, wtedy funkcjonuję najlepiej. Jak pada deszcz, to kocham wychodzić na spacer, zakładam kaptur i idę w miasto. Jak jest ładnie, słonecznie i wszyscy się uśmiechają, to siedzę w domu, nie ma w tym dla mnie niczego interesującego.
Myślał pan kiedyś o przeprowadzce w jakieś bardziej dogodnie klimatyczne miejsce?
Jak mam dosyć przeprowadzek, bo przeprowadzałem się chyba z 8 razy. Bardzo chciałbym zamieszkać w Bieszczadach, bo są takim miejscem, gdzie mamy zarówno jeziora i góry, czyli dwie rzeczy, które bardzo kocham. Wątpię, żebym miał na tą możliwość w aktualnej sytuacji. Może kiedyś na starość, jak odłożę trochę pieniędzy, to wtedy tak. Na ten moment Opole mi się podoba, bo jest małym miastem, wszystko jest na wyciągnięcie ręki… i często pada deszcz.
Z czego wynikały takie częste przeprowadzki? Chęć poznania świata, ciekawość, czy raczej sytuacja Pana do tego zmusiła?
Mój ojciec grał w siatkówkę w wielu znanych klubach. Był dobrym zawodnikiem, bardzo rozchwytywanym – stąd też częste przeprowadzki.
Jak miałoby wyglądać Pana cudowne życie?
Chciałbym dalej pracować na uczelni, bo to praca która była pracą moich marzeń. Chciałbym się ożenić i założyć rodzinę… no i mieć własne mieszkanie. Do tej pory spełniły się moje marzenia odnośnie pracy, zainteresowań, wycieczek (poza jedną, bo chciałem zawsze bardzo do Japonii pojechać, ale niestety 3000zł za 3 dni… na razie sobie odpuszczę). Własne mieszkanie, bez kredytu – chyba tylko tego teraz mi potrzeba.
Co najbardziej lubi Pan w pracy na uczelni?
To tak sztampowo zabrzmi, ale fajnie się czuję kiedy przychodzę na zajęcia, nieważne czy z interesującym czy mało ciekawym tematem, i ktoś daje informację zwrotną. Siedzę nad tematem parę godzin, przygotowuję go i dochodzę do momentu kiedy już nawet nie chce mi się o nim myśleć, więc jeśli kogoś tym zainteresuję, jeśli ktoś wejdzie w rozmowę ze mną na ten temat, to bardzo mnie to cieszy. Dodatkowo kiedy ktoś pyta mnie o rzeczy które nie są związane z tematem – cieszy mnie kiedy studenci są jakkolwiek zainteresowani, bo wiem wtedy, że mam z nimi dobry kontakt. Nie pracuję tutaj żeby kształcić polskie elity – to nie dla mnie. Po prostu lubię pracę naukową i cieszy mnie, kiedy mogę nią kogoś zaciekawić.
Lubi Pan ucinać pogawędki ze studentami?
Prowadzę głównie ćwiczenia i konserwatoria – na tych zajęciach powinno się rozmawiać, rozmawiamy głównie… raczej zawsze *śmiech* na tematy związane z zajęciami, ale w przerwie pomiędzy zajęciami, czemu nie?
Stawia Pan bardziej na koleżeński czy oficjalny kontakt ze studentami?
Mam o tyle trudną sytuację, że jeszcze w zeszłym roku tutaj studiowałem, więc znam osoby z trzeciego, czwartego, piątego roku, no i z nim jestem na ‘’ty’’, bo bycie z nimi per ‘’pan” byłoby dość sztuczne. Na zajęciach staram się mimo wszystko trzymać nad nimi “bata”, no ale te relacje jednak są bardziej koleżeńskie. Natomiast z osobami, których nie znam, czyli pierwszy, drugi rok, musimy jednak niestety trzymać ten dystans. Jeżeli ktoś chce prywatnie o coś zapytać, to nie ma problemu. Ostatnio na przykład pojechaliśmy z paroma studentami na wykład profesora Zimbardo. Z zasady nie powinno się czegoś takiego robić, bo to jednak prywatny wyjazd, ale wydaje mi się, że taki kontakt też jest czasem potrzebny. Jak będę miał jakieś 50 – 60 lat, to wtedy mogą mi powiedzieć że tak nie wypada, ale wydaje mi się, że teraz to nie jest nic nieodpowiedniego.
Jakie dostrzega Pan największe zalety, a jakie wady bycia młodym wykładowcą?
Kiedy studentom się coś nie podoba, to mówią mi o tym powiedzą wprost. Cieszę się, że mam taką szczerą informację zwrotną i raczej nikt nie pomyśli sobie że nie wypada, bo nie jestem profesorem z siwą brodą.
Największy minus jest chyba taki, że jednak łączą mnie dalej relacje ze studentami, z którymi kiedyś studiowałem, którzy byli lata niżej… Ale to taki minus w plusie troszeczkę.
Dodatkowo musimy się bardzo dużo przygotowywać. Niektórzy myślą, że to jest praca jeden do dwóch dni w tygodniu, a tak naprawdę niektórzy z nas siedzą po 7-8 godzin dziennie, żeby przygotować jedne zajęcia.Jestem częściowo niewidomy, więc mam z tym trochę kłopotów. Satysfakcji z pracy jest na tyle dużo, że o tych minusach się nie myśli – na ten moment nawet nie jestem w stanie wymienić ich więcej.
Nauka stanowi bardzo ważną sferę w Pana życiu?
Interesuję się nauką, statystyką, publikacjami naukowymi… Zawsze chciałem napisać artykuł, udało się. Mam pomysł napisania książki, ale to wszystko dopiero po doktoracie. Tak, nauka jest ważna. Cieszę się, że ktoś będzie może kiedyś korzystał z mojego dorobku, że ktoś na UW, UJ, UAMie, w Cambridge zobaczy mój artykuł i zada sobie pytanie ‘’kto to w ogóle jest ten Gerymski’?” To jest właśnie moja forma dotarcia do szerokiego grona osób.
Co do Pana książki,to byłaby naukowa pozycja, czy raczej coś fabularnego?
Mamy taki przykaz, żeby publikować raczej rzeczy naukowe, a nie popularnonaukowe. W wolnych chwilach dłubię sobie na temat transpłciowości, bo nie ma w Polsce takiej książki, która by w przystępny sposób mówiła o tym zarówno naukowcom, jak i laikom. Zobaczymy… Może uda mi się napisać książkę naukową, która będzie przedstawiać wyniki badań i jednocześnie będzie się ją dobrze czytać. Przykładowo “Psychologia miłości” profesora Wojciszke, to jest książka na której się bardzo wzoruję. Chciałbym właśnie taką książkę napisać.
Bada Pan różne zjawiska związane z seksualnością, czy były jakieś zaskakujące wyniki, których Pan się nie spodziewał, albo które zdziwiłyby laika?
Kiedy badałem z doktor Skałacką osoby starsze, badaliśmy między innymi ich satysfakcję seksualną i jej związek z miłością. Okazało się, że nie ma związku między tymi dwoma zmiennymi. Miłość nie jest związana w ich przypadku z seksem – tak, staruszkowie to robią – więc zapewne robią to czysto instrumentalnie, żeby zaspokoić swoje potrzeby cielesne, a nie żeby podtrzymać jakość związku i miłość. Ale to tylko przypuszczenie na bazie skromnych danych, które udało nam się zebrać.
Co do kwestii wiedzy, nauki, to zależy Panu na samym zaistnieniu, żeby mówiono, czy na szerzeniu wiedzy?
Ważna jest dla mnie psychoedukacja. Zajmuję się rzeczami o których raczej mało kto słyszał, więc nawet drobna publikacja w jakimś małym czasopiśmie stanowi zalążek do tego, żeby ktoś zainteresował się tematem. Zajmowałem się też pornografią w świetle mniej patologicznym. Dobry artykuł oczywiście zaistniałby w świecie, ale jestem na tyle mało doświadczony, że te artykuły są jeszcze…No, powiedzmy że dobre, ale mimo wszystko mogłoby być lepsze. Ale głównie robię to dlatego, że pozytywnie wpływa to na moje szczęście.
Czy zależy panu na szerzeniu ogólnej tolerancji i świadomości wśród studentów, jeśli chodzi o tematy seksualności i transpłciowości, czy jest to bardziej sprawa indywidualna?
Bardzo mi na tym zależy, ponieważ, pracując w przeszłości klinicznie z osobami wykluczonymi na tle ich seksualności, widziałem jak bardzo potrzebują oni wsparcia i świadomości społecznej. Prowadzę fakultet z podstaw seksuologii, na którym mówimy o tożsamości płciowej i o tym, że są więcej niż 3 orientacje seksualne. Zależy mi na tym, żeby studenci posiedli taką wiedzę… żeby byli bardziej świadomi. Wiedzą państwo jak to jest, “chłopiec dziewczyna – normalna rodzina”, tak się niestety przyjęło w Polsce. Ja dążę do tego, żeby chociaż troszkę ten pogląd zmienić, choć nie wszyscy mogą się z tym zgadzać.
Udaje się Panu jednak zmienić czyjś światopogląd, jakoś na niego wpłynąć, czy jednak ludzie zwykle sztywno trzymają się swoich poglądów?
Nie wiem czy udaje mi się zmienić, niektórzy dają mi informację zwrotną, że jakoś tam na nich wpłynąłem. Zawsze jak poruszam kontrowersyjny temat, to zadaję studentom pytania i oni odpowiadają na kartkach, anonimowo. Niektórzy nie zgadzają się z moim zdaniem, ale większość jednak ma podobne. Myślę że to wynika stąd, że jesteśmy z bardzo podobnego pokolenia, dla nas są to rzeczy zupełnie normalne, ale gdybyśmy spotkali osoby starsze, to ich zdanie byłoby pewnie mniej liberalne. Więc nie wiem czy to mój wpływ, czy po prostu tego, że jest już kolejne pokolenie, bardziej postępowe. Mam nadzieję, że chociażby jedną na te 500 osób udało mi się czymś zainspirować.
Obserwuje Pan tendencję do powielania jakichś mitów na te dość kontrowersyjne tematy?
Najbardziej powielanym mitem jest chyba ten, że para homoseksualna wychowa dziecko homoseksualne. Mimo wszystko żyjemy w kulturze heteronormatywnej, gdzie, według niektórych ludzi, każdy z założenia rodzi się heteroseksualny, co nie jest prawdą. W rzeczywistości wygląda to tak, że mało par heteroseksualnych edukuje swoje dzieci, mówiąc że może być inny model rodziny niż mama i tata, że są te pary homoseksualne. Nawet jeśli ktoś jest wychowywany przez parę homoseksualną, to wychodzi z domu i jest w społeczeństwie heteronormatywnym i ma więcej bodźców, które są heteroseksualne, więc nie możemy mówić o wpływie orientacji rodziców na orientację dziecka.
Drugim mitem jest to, że homoseksualność jest czymś z wyboru. Prawdą jest, że orientacja może się zmieniać w ciągu życia, przez lata… ale to nie jest tak, że ktoś pstryknie palcem i dzisiaj jestem hetero, a jutro jestem homo, nie. Dlatego wszelkiego rodzaju terapie konwersyjne czy też terapie osób homoseksualnych, które mają na celu zmianę ich orientacji, są nieskuteczne i nieetyczne. O tym właśnie staramy się rozmawiać na podstawach seksuologii. Te dwa mity chyba najbardziej bolą mnie osobiście.
Czy uważa Pan, że świadomość społeczna się zmienia i wszystko idzie w dobrą stronę, w stronę akceptacji i zrozumienia?
Z racji tego, że coraz częściej mówi się o osobach nieheteroseksualnych, czy osobach transpłciowych, no to siłą rzeczy będzie to bardziej akceptowane, prędzej czy później. Ale mieszkamy w Polsce, a jak Rada Europy czy też ONZ pokazują, Polska jest jednym z najbardziej rasistowskich i homofobicznych, transfobicznych krajów w Europie. Pozostaje czekać. Żyję nadzieją, że dożyję tego dnia, kiedy osobom tej samej płci umożliwi się przynajmniej zawieranie związków małżeńskich, a nie będą musiały jechać gdzieś za granicę tylko po to, żeby sfinalizować ten związek, te obrączki, które i tak już często noszą na swoich palcach.
Rozmawiały: Ela Burdzik, Patrycja Drabik