Holly Black to dosyć znana amerykańska pisarka, tworząca głównie utwory młodzieżowe z gatunku fantastyki. Jej powieści cieszą się na tyle dużą popularnością i tak dobrymi recenzjami, że przez niektórych okrzyknięta została „Królową fantasy YA”. Jakiś czas temu postanowiła poszerzyć swoje horyzonty i stworzyła swoją pierwszą książkę dla starszych czytelników. Jaki jest tego efekt?

Na początku muszę przyznać, że jest to moje pierwsze starcie z czymś spod pióra Holly Black. Dotychczas jej utwory nie wydawały mi się pod żadnym względem pociągające (no, może z wyjątkiem ich oprawy graficznej), a wręcz odrzucały mnie sztampowymi motywami i fantastyką połączoną z ostro zaznaczonym romansem. Stąd też, mimo pewnego zaciekawienia autorką, nie podjęłam się przeczytania żadnego z jej dzieł. Tak było, póki nie natknęłam się na Księgę nocy. „Pierwszą w dorobku Holly Black powieść skierowaną do dorosłych”, jak pisze wydawca.

Pojawienie się tej pozycji na polskim rynku wydawniczym zawdzięczamy wydawnictwu Jaguar, dzięki któremu zresztą jeden z egzemplarzy Księgi nocy trafił również w moje ręce.

Tak więc zacznijmy od strony technicznej wydania. Jako osoba na co dzień mająca do czynienia z korektą tekstów, nie mogłam nie zwrócić uwagi na warstwę językową – w zasadzie to jedna z pierwszych rzeczy, która rzuciła mi się w oczy po rozpoczęciu lektury. Jeśli wśród Was jest ktoś z podobnym nawykiem, to raczej może odetchnąć z ulgą, bo w książce wielu błędów nie znajdzie. Głównie wyłapałam trochę błędów interpunkcyjnych, chociaż nie wyglądały na wynikające z niewiedzy edytorów, a raczej są skutkiem zwykłej ludzkiej nieuwagi. Zakładam, że zostaną poprawione w kolejnych wydaniach. Książkę czyta się bardzo przystępnie, a wszelkie minusy zrekompensował mi użyty w druku papier (Creamy 70), a raczej jego zapach i faktura.

Natomiast czymś, co mnie zastanawia, jest użycie wielu słów ze slangu młodzieńczego w książce, która przecież ma być „dla dorosłych” i tak też jest reklamowana. Nie porównywałam wydania polskiego z angielskim, więc mogę tylko zgadywać, kto stoi za takim wyborem, jednak uważam go za nietrafiony.

Mówi się, aby nie oceniać książki po okładce, ale nie oszukujmy się – wszyscy to robimy. I chociaż okładka Księgi nocy raczej nie przykuwa wzroku, jest w stonowanych, ciemnych barwach, to nie zamieniłabym jej na żadną inną. Tym bardziej cieszę się, że wydawnictwo również tego nie zrobiło i pozostało przy wersji oryginalnej. Okładka bowiem ma wyglądem naśladować grimoire – starą, tajemniczą księgę pełną sekretów, która mógłby przejść przez dłonie głównej bohaterki na kartach opowieści.

A kim tak właściwie jest główna bohaterka? Charlie Hall, niezwykle uzdolniona złodziejka, która próbuje zerwać kontakt z półświatkiem przestępczym i żyć normalnym życiem razem ze swoją młodszą siostrą, Posey, oraz chłopakiem, Vincem. Niestety okrutny los ciągle rzuca jej kłody pod nogi. Zresztą nie tylko on. Robi to również autorka. Z jakiegoś powodu Holly Black bardzo stara się ukazać Charlie w takim świetle, w jakim chce, aby czytelnik ją postrzegał. Na cechy bohaterki powinny wskazywać jej akcje i czyny, na ich podstawie czytelnik powinien móc wyrobić sobie opinię. Jednak w tym przypadku na jej cechy wskazuje narracja, w dodatku jest to sprzeczne z częścią zachowań bohaterki. Między akapitami ciekawej akcji znajdziemy również takie, które będą wypełnione żalem i narzekaniem na to, jaka Charlie jest zepsuta, jak to niszczy wszystko, czego się dotknie, co w mojej opinii jest oczywiście nieprawdą – nie jest to bohaterka zła, a przynajmniej nie jednoznacznie zła. W następnym zdaniu pozwolę sobie na lekki spoiler. Jak bohaterka, która podejmuje same złe decyzje i jest bezpowrotnie zepsuta, miałaby doprowadzić do względnie dobrego zakończenia i zwycięstwa „dobra”? Bardzo szybko zaczęło mnie takie natręctwo autorki irytować. Zamiast pozwolić czytelnikowi samodzielnie ocenić czyny postaci, stara się wręcz wcisnąć mu tę jedną, wybraną przez siebie, interpretację. To jedna z przyczyn tego, dlaczego Charlie wydaje mi się bohaterką niewiarygodną. Mimo takiego przedstawienia dziewczyny w pewnym stopniu ją polubiłam, a to za sprawą jej ciętego języka, któremu zawdzięczamy większość scen komicznych.

Niewiarygodny czy nie, każda z postaci ma jakiś charakter, tak samo jak zdecydowana większość z nich pełni jakąś funkcję z perspektywy rozwoju fabuły – jeśli bohater znika nie odegrawszy żadnej roli, to wiedzcie, że wróci pod koniec książki. Wykorzystanie postaci to zdecydowanie zaleta Księgi nocy. Warto wspomnieć, że na przestrzeni 528 stron pojawi się perspektywa kilku z nich, z różnych ram czasowych, co na pierwszy rzut oka może wydać się chaotycznie, ale jest w tym pewien porządek.

Chociaż zdecydowanie nie przepadam za połączeniem fantastyki z romansem, to muszę przyznać, że akurat to wyszło autorce. Wątek romantyczny jest jednym z pierwszoplanowych, ale jednocześnie sprytnie splata się z pozostałymi, dopełniają się. W związku z tym możecie spodziewać się kilku scen erotycznych, lecz na szczęście nie są to liczne, długie czy nic niewnoszące fragmenty. Zbliżenia wskazywały na zmiany, które zachodziły w bohaterach – w ich rozumach i sercach – na relacje między nimi oraz ich rozwój.

Natomiast za największy plus uznaję świat przedstawiony. Do tego momentu nie wchodziłam w szczegóły, ale przecież Księga nocy należy do gatunki fantastyki. Co magicznego w niej znajdziemy?

Otóż według fabuły wśród zwykłych ludzi żyją tzw. „umbromanci”, czyli osoby potrafiące kontrolować swój cień. Przez lata, wieki wręcz, żyli w ukryciu przed zwykłą częścią społeczeństwa i tworzyli swoją własną zhierarchizowaną społeczność. Dopiero na przestrzeni XX w. zdecydowali się ujawnić światu. Na oczach bohaterów opowieści rodzą się problemy (od społecznych przez naukowe po prawne) związane z pojawieniem się magów, a także rozwiązują się różne przedwieczne tajemnice. Jako że Charlie ma kontakt z półświatkiem przestępczym, pewnie domyślacie się już, jakiego rodzaju problemy związane z umbromancją zostaną ukazane czytelnikowi.

Umbromancja oraz społeczność jej użytkowników są na tyle rozwinięte, że przeczytamy o różnych klasach magów, przeszczepach cieni, ich utracie, uwolnieniu się cienia i jego przemianie w zabójcze istoty nazywane struposzami… Jednocześnie to magia pełna tajemnic, która stawia ludzkość przed ogromem nowych dylematów na tle moralnym, obca dla przeciętnego człowieka, jednak możliwa do zbadania (a przynajmniej w pewnym stopniu) dzięki współczesnej nauce. Jeśli kiedykolwiek będziecie poszukiwać podobnych motywów w dziełach kultury, mogę polecić mangę Ajin autorstwa Gamona Sakuraia i Tsuiny Miury (ukazuje się również w polskiej wersji językowej dzięki Studiu JG) oraz anime na jej podstawie. Wracając do Księgi nocy, z pewnością można powiedzieć, że autorka wykreowała intrygujące uniwersum, w które z łatwością można wpisać jeszcze wiele przygód.

Mimo tego, o ironio, absolutnie nie spodziewałam się kontynuacji opowieści. Zakończenie Księgi nocy uważam za najlepsze z możliwych. Chociaż zawiódł mnie przerysowany, wręcz filmowy, punkt kulminacyjny, to najważniejsze wątki zostały zamknięte, postaci drugoplanowe dostały ostatnie kilka wersów opisujące ich dalsze losy, a samo słodko-gorzkie zakończenie pozostało otwarte – niczym uchylona furtka, której nie ma potrzeby domykać. Dlatego absolutnie nie spodziewałam się, że Księga nocy okaże się serią, konkretnie duologią, co zostało już ogłoszone na oficjalnym Instagramie Holly Black. Tytuł drugiej części to Złodziej nocy.

Zbliżając się do zakończenia recenzji, koniecznie muszę wspomnieć, że chociaż Księga nocy nie jest najwyższych lotów literaturą, to znajdziemy w niej przemyślenia na tematy uniwersalne, o różnej ciężkości, dotyczące różnych dziedzin życia (od dostrzegania sztuki w tatuażu do kanciarstwa, poszukiwania siebie czy życia w rodzinie dysfunkcyjnej). W większości jednak znajdziemy tam sceny pełne ironii i groteski. (Wspominać będę zwłaszcza scenę podgrzewania w mikrofalówce kubka pełnego krwi podczas rozmowy tatuażystki i złodziejki o zaginionej książce. W jakiej innej książce znajdziecie coś tak absurdalnie brzmiącego?) Między nimi pełno jest wciągającej akcji, której zwroty kilkukrotnie mnie zaskoczyły. Mimo wszystko nie widzę powodu, by wyróżniać Księgę nocy jako powieść dla dorosłego czytelnika (oprócz kilku brutalnych scen). Podobnie jak większość twórczości Holly Black, zakwalifikowałabym tę książkę do gatunku Young Adult. Co ciekawe, pozycję te Wydawnictwo Jaguar porównuje do twórczości m.in. Neila Gaimana. Cóż, nie mogę powiedzieć, że widzę między tą dwójką autorów jakieś duże podobieństwo, ale to pozostawię Wam do samodzielnej oceny.

Do zobaczenia, być może w recenzji drugiego tomu Księgi nocy.


Autorka: Weronika Sagan
Zdjęcie: Anna Hołowata