przekręt
byli przekonani że wszystko jest przypadkiem
mieli nas za nieznajomych

założyłam tę sukienkę specjalnie dla ciebie
bo uwielbiasz przejeżdżać palcem po zamku
odpinać go bez pośpiechu całując moje ramiona
niczego nie podejrzewali gdy przyszłam bez szminki na ustach
skłamałam że to czas na zmiany
gdy w rzeczywistości
nie chciałam po raz kolejny zostawić czerwonych śladów na twoich wargach

użyłeś perfum które tak lubię
tak bym mogła odurzyć się zapachem skóry
zupełnie jakby twoje spojrzenie nie było wystarczające
włożyłeś lnianą koszulę
to było tak trudne powstrzymać uśmiech
gdy ukradkiem słyszałam jak dobrze w niej wyglądasz
gdy nie zdradziłeś od kogo dostałeś ją w prezencie
i kto tak często tańczy w niej w twojej sypialni

poszlak było wiele
gdyby tylko odrobinę się zastanowili poznaliby prawdę
nic nie było przypadkiem
naiwnie sądzą że wsiadłam do twojego samochodu bo to po drodze
a przecież nawet nie wracam do swojego mieszkania

 

wstęp wzbroniony
to sztuka bez cenzury
gdy jego palce wędrują bez pośpiechu po mojej skórze
i gdy za zamkniętymi drzwiami
zmieniam się z materiału na żonę w kameliową damę

gdy jedyny hałas w pomieszczeniu to dźwięk naszych westchnień
gdy w powietrzu czuć perwersję
i gdy jego pachnidło odurza mnie jak narkotyk

każdy chce wejść na salę ale drzwi są zamknięte
ci mężczyźni których zostawiłam za sobą
te kobiety które wysyłają mu miłosne listy
chcą wiedzieć wszystko
poznać szczegół po szczególe
ale nawet nie znają jego imienia
nie mają pojęcia kim jest ten ten pan który bawi się w strofach na papierze
kim jest ta pani której stale kupuje kwiaty

niech nie łudzą się że wejdą na salę
nasze widowisko to prywatny pokaz

 

zwiedzaj mnie
zwiedzaj mnie
jak dotyka się mury starego miasta
niech moje ciało będzie mapą
po której starannie przejeżdżasz swoim palcem
zaglądnij do każdego pokoju
zajrzyj pod każdy mebel
sprawdź materiał
rozgość się

nie przyjmę innych turystów
bo to ty najlepiej wyglądasz na mojej skórze
więc nie opuszczaj moich murów
nie
przestawaj
być
w
moich
ruinach

 

akrobatyka
to wygibasy bez końca
jego cień bawi się pomiędzy literami na papierze
ale równocześnie leży jakby był na własnym podwórku
odpoczywa w strofach
to mu się należy za ciężką pracę jaką wykonuje

to ciało rzeźbione przez fidiasza
to umysł starożytnego filozofa
to serce z moim imieniem na środku

mogłabym patrzeć na niego bez przerwy
słuchać jak oddycha przy moim uchu
dobrze porusza się w pościeli
i poezji pisaną moją ręką

to wygibasy bez końca
papier służy za karimatę
a ja jestem obserwatorem
który wierny rzeczywistości opisuje jego ruchy

 

idylla
rozpadam się na kawałki
za każdym razem gdy dekoruje moje ciało swoimi dłońmi
jego pocałunki smakują lepiej niż wino
a w dodatku nie pozostawiają bólu głowy
jedynie pragnienie sięgnięcia po więcej

niszczy wspomnienia innych mężczyzn
zapominam jak to było
gdy go nie znałam

moja niezależność
moja samodzielność i moja męskość
to wszystko znika
gdy kładzie delikatnie swoje usta
na każdym skrawku mojej skóry

 

igraszki
lubię gdy
koniuszkami swoich palców
gra na mnie zupełnie tak
jakbym była jego instrumentem
doskonale mnie zna
ale zwiedza tak
jakby widział mnie po raz pierwszy

bada
nie omija żadnego elementu skóry
najpierw powolutku
chce sprawdzić jak reaguję na rewizję
a później przyspiesza tempo
obserwuje i cieszy swój wzrok
by później zagrać swoimi paluszkami
etiudę wszech czasów

gdy dostrzega jak wiję się w pościeli
odczekuje chwilę
oblizuje dwa palce
wtedy następuje czas
gdy jego paluszki zakończyły prace badawcze

 

niejawna informacja
ma mi za złe że jesteśmy sekretem
to nas różni
on tego nienawidzi a ja to kocham

jak po kryjomu czytam mu do ucha erotyki napisane moją dłonią
oczami wyobraźni widząc jak jego niekontrolowane gesty
stały się zarówno moim ulubionym widokiem jak i wspomnieniem

kocham to jak mają nas za nieznajomych
nikt nawet nie podejrzewa co robimy gdy jesteśmy sami
nikt nawet o tym nie pomyśli
że on i ja bywamy bez publiki

kocham fakt że miłosne wiersze mają za fikcję literacką
a to prawdziwy człowiek z krwi i kości
na stałe zadomowił się na papierze

może kiedyś nas wyjawię
gdy nie da mi wyboru
ale na razie
kocham to że jesteśmy sekretem


Tekst: Weronika Majewska
Grafika: Dawid Wielgus