Bycie fit jest w modzie. Wszystko, co ma chociażby drobnym druczkiem na swojej etykiecie wypisane magiczne słowo zaczynające się na „f ” i kończące na „t”, staje się złotym biznesem. Pulsometry, opaski monitorujące naszą aktywność w ciągu dnia i fazy snu w nocy, sportowe buty, kijki do nordic walkingu, miliony gadżetów pozwalających być prawdziwym wyznacznikiem sportowego ducha, spalacze tłuszczu czy wafle ryżowe.

 Nie rozwodząc się nad skutecznością tych pierwszych, które bardziej lub mniej mogą przyczynić się do poprawy naszej kondycji fizycznej, czy to przez faktycznie działanie, czy przez aspekt psychologiczny (moim zdaniem właśnie on ma kluczowe znaczenie), chciałbym skupić się na ostatniej z wymienionych kwestii – waflach ryżowych.   Zauważyłem, że bardzo wiele osób chcących zrzucić kilka zbędnych kilogramów tłuszczu, sięga właśnie po ten produkt. Nie jest to mój bezpodstawny osąd, bo jakiś czas temu sam, wiedząc mniej niż teraz, średnio dwa, do trzech razy w tygodniu odwiedzałem Biedronkę i stałem w kolejce z paczką wafli ryżowych musli. Słodkie, smaczne, dietetyczne. Często jednak na półce zwyczajnie ich brakowało. Wtedy tylko utwierdzało mnie to w przekonaniu, że to jest naprawdę dobry produkt, skoro tak wiele osób go kupuje. Nie jestem pewny, z jakiego powodu tak się dzieje, czy to przez ich wagę, bo de facto dwa lub trzy wafle są dość lekkie, co kojarzyć się może z ich cechą „fit” (całe opakowanie, czyli 100 g, waży tyle, co torebka nieugotowanego ryżu), czy raczej przez wszechobecny mit, że wafle ryżowe są na odchudzanie, ot tak. Po jakimś czasie, zorientowałem się jednak, że te wafle, to wcale takie dietetyczne nie są. Swoje wątpliwości pogłębiłem, czytając kilka wartościowych artykułów. Chętnie podzielę się z Wami garstką faktów.

   Ostrzegam, że dla niektórych, kilka kolejnych zdań może zawierać treści na tyle szokujące i nieprawdopodobne, że po przeczytaniu ich nastąpi trwała awersja do przetworzonego ryżu w postaci lekkich krążków. Wafle ryżowe nie są dobrym produktem przy odchudzaniu. Mogą być alternatywą dla któregoś z posiłku, ale nie mogą stanowić fundamentu diety. Faktem jest, że posiadają błonnik, który jest przyjacielem naszej przemiany materii, ale nadal to za mało, żeby oznaczyć je etykietą „dietetyczne”.Wafle ryżowe nie wspomagają bezpośrednio utraty wagi. Wafle ryżowe to przetworzony ryż,który ma gorsze właściwości, jeżeli chodzi o uwalnianie węglowodanów, niż jego naturalny odpowiednik. Sprawcą całego zamieszania jest indeks glikemiczny (iG). Poprzez przetworzenie ryżu do postaci wafli, staje się on łatwiej przyswajalnym przez nasz organizm. Prowadzi to do bardziej gwałtownego wzrostu poziomu cukru w naszym organizmie. Współczynnik glikemiczny, w dużym uproszczeniu, to wskaźnik określający wzrost poziomu cukru we krwi po około dwóch godzinach od spożycia produktu w porównaniu ze wzorcem, którym jest glukoza. IG glukozy – 100. IG wafli ryżowych – około85. Gdy w naszym organizmie poziom glukozy jest wysoki, następuje wyrzut insuliny. Częste wahania poziomu insuliny wydzielanej przez trzustkę prowadzą do szeregu niebezpiecznych reakcji organizmu. Najgroźniejsze z nich to zaburzenia gospodarki hormonalnej, które mogą prowadzić do chorób serca, czy wzmożona produkcja kortyzolu, nazywanego powszechnie „hormonem stresu”. Gdy kortyzol długotrwale, nieprzerwanie gości w naszym organizmie, ma na nas destrukcyjny wpływ.Pamiętajmy więc, że najważniejsza jest zbilansowana dieta, w której możemy uwzględnić różne źródła węglowodanów. Jednak warto zwrócić uwagę, które z nich rzeczywiście mogą być określane mianem fit i właśnie te włączyć do fundamentów naszego żywienia. Wafle ryżowe mogą być alternat y wą dla posiłku, którego przygotowanie może wymagać nieco czasu, a my akurat spieszymy się na kolokwium i nie mamy czasu na gotowanie, ale niech nie stanowią podstawy naszego codziennego żywienia.

   Jeżeli dotarliście do tego miejsca, a może zaciekawiła Was kwestia IG , zachęcam do zagłębienia się w literaturze bardziej specjalistycznej, bo wszystko to, co udało mi się tutaj dla Was napisać, jest przedstawione w sporym uproszczeniu.

Damian Wesołowski